Tę stronę uruchomiłem dla uczczenia pamięci Karaimów, którzy zamieszkiwali od wielu lat w okolicach Halicza. oto niektóre teksty i materiały o tej unikalnej społeczności.
Letnie rozmowy w drodze
Muzeum Karaimskie w Haliczu
Mariola Abkowicz: Byłeś ostatnio w Haliczu. Słyszałam, że zostało tam otwarte Muzeum Karaimskie?
Jurii Szpakowski: Tak, 19 maja br. byliśmy z Leną Szpakowską w Haliczu. Jeden z karaimskich1 domów przeznaczono tam na muzeum. Po wykonaniu kapitalnego remontu, zwiedzającym udostępniono dwie sale, w których wystawiono zachowane przykłady kultury materialnej i duchowej. W jednej sali są eksponaty z kienesy karaimskiej w Haliczu, jest tam też kilka pamiątek prawdopodobnie pozostałych z kienesy karaimskiej w Łucku. Ekspozycja obejmuje Pismo Święte, zwoje Tory, księgi, pieczęci karaimskiej gminy duchownej w Haliczu, zdjęcia. Druga sala przeznaczona została na zbiory z archiwów rodzin karaimskich z Halicza i Łucka, zdjęcia rodzinne, świadectwa ukończenia szkół i różnych kursów. Są narzędzia, z których korzystały gospodynie, np. oryginalna, dwumetrowa tałky wraz z ławką, używane do robienia tymbyłów. Cudem tylko nie spalona, nie zniszczona. Są specjalne noże do robienia tymbyłu używane – podobnie jak na Krymie - w Haliczu i Łucku. Jest duża tarka do przygotowywania mąki tymbyłowej, tradycyjnie wykorzystywana w Haliczu.
M.A.: Czy ona się czymś różni od zwykłej tarki?
J.Sz.: Jest to ogromna deska z przymocowaną dużą tarką. W Haliczu piekło się tymbył gruby i nie był on - jak w Trokach - mielony maszynką do mielenia, lecz tarty na tarce. I właśnie taka tarka jest na ekspozycji. Natomiast tałky, przyrząd, za pomocą którego wyrabia się ciasto na tymbył, był wykorzystywany zarówno w Haliczu, jak i w Trokach.
W muzeum są też dwie inne sale jeszcze bez eksponatów. Zatrudniono już pracowników. O dziwo, jak na tak małe muzeum, są tam non-stop trzy osoby: kierowniczka muzeum, przewodniczka oprowadzająca wycieczki i ochrona. Zapytałem, czy ludzie z okolicy są zainteresowani tą nową przecież w tych stronach ekspozycją. Odpowiedziano mi, że stale przychodzą grupy uczniów z Halicza i okolic. Przyjeżdżają też zwiedzający Halicz, bo to bardzo zabytkowa miejscowość w tym regionie. Potwierdzają to zapisy w Księdze Pamiątkowej. Wypowiedzi są bardzo ciepłe i pozytywne. Myślę więc, że starania ludzi, dzięki którym to muzeum powstało, a których już nie ma wśród nas, m.in. Jany Lwownej Eszwowicz, nie były daremne. Muzeum powstało i mamy nadzieję, że będzie się rozwijać.
Uzupełnienie
Mariola Abkowicz: Mówiłaś, że w artykule Tymbyły. Wielkanocne przaśniki opublikowanym w grudniowym numerze Awazymyz 2004 były błędy? Czy mogłabyś powiedzieć, jakie tymbyły piekło się w Haliczu i jakie nieścisłości ukazały się w artykule?
Lena Szpakowska.: W artykule jest napisane, że tymbył w Haliczu pieczono z twarogiem i ze śmietaną. Pieczono w Haliczu kilka rodzajów tymbyłu. W Trokach piecze się tymbył cienki tylko na wodzie, w Haliczu też pieczono na wodzie, ale miał on grubość mniej więcej 4 cm i średnicę 15-20 cm. Pieczony z mąki pszennej, o wiele wcześniej, w piecach. Potem sechł na piecu, a następnie był tarty na mąkę na dużych tarkach. Natomiast tłusty tymbył pieczono tak, jak w Trokach przed Świętami. I - o ile udało mi się dowiedzieć - było kilka rodzajów tymbyłu. Jeden był pieczony na samych żółtkach. Ubijano żółtka, i dodawano tyle mąki, ile zabierały żółtka. Tymbyły te miały średnicę 8-10 cm, grubości ok. 1,5 cm. Górę zdobiły wzory w kwiatuszki. Wcześniej cały tymbył był kłuty widelcem, skretułek nie używano2. Pieczono jeszcze tymbył z masłem dodając mleko, przepis podobny do tego, który używa się w Trokach. W żadnym wypadku nie dawano do tymbyłu twarogu ani kwaśnej śmietany. Natomiast z mąki tymbyłowej robiło się katłama. Wtedy używano twarogu i robiono takie trójkątne pierożki katłama, które zalewało się śmietaną. A następnie pieczono w piecu.
M.A.: Podobne do tych, które robi ciocia Wala?
L.Sz.: Tak, ale ona robi je z ciasta drożdżowego. A w czasie Świąt używa się ciasta z mąki tymbyłowej, podobnej jak do trockich gałek z mięsem czy śliwkami, z tym, że do środka kładziono słodki twaróg z rodzynkami. Jak opowiada ciocia Wala, w Haliczu, a przynajmniej u nas w domu, zawsze na pierwszą kolację podawano jajka3, tymbył, maror i mięso, które długo obsmażano i pieczono4 w jednym dużym kawałku. I podawano to z sosem. Podobnie jak w Trokach, robiono również babkę tymbyłową z mięsem. Pieczono też kybyn z mąki tymbyłowej z mięsem: warstwami kładło się zaparzoną drobną mąkę, warstwę mięsa i znowu masę tymbyłową.
M.A.: Hmm, dobre to musiało być.
L.Sz.: Tak, zawsze go robimy. Po kolacji Haggada zapijało się rosołem z kurczaka. Bardzo podobny obiad, z daniami świątecznymi, robiło się na ostatni dzień Świąt. Żadnych śledzi nie było. Po zachodzie słońca już można było jeść chleb.
M.A.: Czyli tego zwyczaju dzielenia chleba z miodem nie było?
L.Sz.: Nie, chyba nie. A w każdym razie nigdy o tym nie słyszałam.
---
1. Ania Sulimowicz: Dom rodziny Abrahamowiczów (Nowcia Abrahamowicz i jego żony Bińci z Eszwowiczów).
2. A.S.: Używano drewnianych nożyków i zębatych listewek do zdobienia tymbyłów tzw. cimiwic. 3. A.S.: Pieczone w popiele - jak wspominał wujek Siunek, były wyjątkowo smaczne z sosem od pieczeni cielęcej. 4. A.S.: To była zapewne pieczeń cielęca. Mój dziadek jeździł specjalnie do Podwysokiego kupić od Żydów tylną ćwiartkę cielaka - była tania, bo Żydzi tej części nie jadali, o czym mowa jest w notatce w Karaj Awazy .
Nie bolas?
Takim pytaniem zaczynał się prawie każdy dzień szkoły języka karaimskiego, która odbyła się w dniach 20.06 – 03.07.2005 w Trokach. Te dwa tygodnie codziennych zajęć minęły szybko i korzystnie, choć szkoła wymagała wiele wysiłku od nauczycieli, organizatorów i oczywiście od uczniów.
Język karaimski jest jednym z najważniejszych elementów naszej dzisiejszej kultury. Jest to również mocny fundament karaimskiej tożsamości. Obecna sytuacja językowa na Litwie, w gminie litewskich Karaimów wyróżnia się mocno ze współczesnego tła – tu język jest wciąż żywy, używany w domach i podczas modlitw w kienesie. Liczba tych, którzy potrafią posługiwać się językiem karaimskim na codzień nie jest duża (według danych statystycznych – około 50 osób), ale i tak jest największa w porównaniu do ilości posługujących się tym językiem Karaimów w innych państwach. Cieszymy się, że ktoś jeszcze mówi po karaimsku i może dlatego jesteśmy optymistami, że ten język, a i kultura karaimska nadal będą żywe. Cieszymy się również, gdy ktoś z zewnątrz gminy tę optymistyczną nutkę może podtrzymać. Mam na myśli prof. Evę Csato–Johanson, turkologa z Uniwersytetu w Uppsali (Szwecja), dobrą znajomą większości Karaimów litewsko–polskich.
Językiem karaimskim Eva zainteresowała się już dawno, a przyczynił się do tego dr Aleksander Dubiński, który tak dużo zrobił dla języka i kultury karaimskiej. Poznali się gdzieś w świecie na jednym z kongresów turkologicznych. Później, już w Wilnie i Trokach, w zdobywaniu wiedzy językowej niemało Evie pomógł hazzan Michał Firkowicz. Kontaktowała się ona również ze wszystkimi, kto znał język karaimski – miedzy innymi z Zofią Robaczewską, Lidią Maszkiewicz, Lidią Jutkiewicz, rodzeństwem Ławrynowiczów, Amelią i Sabiną Abrahamowicz, Józefem Firkowiczem. Eva zaczęła od dokumentacji dzisiejszego, mówionego języka karaimskiego, a efektem tego zainteresowania było ukończenie w zeszłym roku płyty kompaktowej do nauczania karaimskiego, w tym roku zaś – szkoła języka w Trokach.
To Eva zainicjowała projekt warsztatów językowych, który był pozytywnie oceniony i wspierany finansowo przez Instytut Szwedzki. Wraz z Evą zajęcia szkolne organizowali Jurek Szpakowski i Karina Firkavičiūtė. Oficjalnym partnerem tego przedsięwzięcia był Związek Kultury Karaimów Litewskich.
Szkoła ta była dosyć oryginalna w swym kształcie, a zarazem zwykła. Nauczycielami w szkole byli David Nathan i Meili Fang z Wielkiej Brytanii oraz Tamara Firkovičienė z Wilna. Sześć godzin codziennej pracy, koleżeńskie stosunki między uczniami i nauczycielami dały wszystkim wielką radość, a nawet łzy wzruszenia na koniec szkoły. Zajęcia zakończył testowy egzamin, a każdy z uczestników uzyskał finalny certyfikat.
Język karaimski dla Karaimów zawsze był rzeczą naturalna, ludzie po prostu rozmawiali miedzy sobą, modlili się. Do niedawna nie było w ogóle żadnych szkół językowych. W czasach sowieckich gmina karaimska odczuła bolesną dyskryminacje językową, a polityka państwa nie sprzyjała używaniu języków innych niż rosyjski. Tak więc liczba mówiących po karaimsku – wraz z liczbą Karaimów w ogóle –malała.
Jednak mimo wszystko, byli ludzie, którzy nie bali się cicho przeciwstawić ogólnym zasadom i śmiało stawiali sobie za cel nauczanie języka i organizowanie zajęć o charakterze szkoły niedzielnej. Lekcje odbywały się w niektórych domach, nikt o tym głośno nie mówił. Po cichu pojawiały się pierwsze starania o stworzenie podręcznika do takich zajęć. Nie mogę tu nie przypomnieć swego świetlanej pamięci Taty – Michała Firkowicza, który był inicjatorem takich zajęć i je prowadził.
W tamtych czasach nie było systemu nauczania, bo nie to było najważniejsze. Dzisiejsze starania organizatorskie w dziedzinie nauczania języka mogą więc wyjść na dobre w różnych aspektach. Niemałą zasługą Evy jest to, że do nauczania języka karaimskiego przygotowała ona kurs według współczesnej metodologii, czyli nauczanie poprzez zabawę i dialogi. Niezwykłą w tym pomocą służyli jej współpracownicy z Wielkiej Brytanii.
Marzenie wciąż pozostaje – żeby takie szkoły trwały nadal, żeby nie skończyło się na jednorazowym fenomenie, żeby płonęła w Karaimach chęć mówienia po karaimsku. Razem z pomocą zagranicznych przyjaciół możemy to osiągnąć!
Niech zawsze na pytanie „Nie bolas?“ nasza odpowiedź brzmi: „Tabu, jachszy, saw esian sorhejs”.
***
Kajda ėdij tiuniagiuń? (Gdzie byłeś wczoraj?)
Tiuniagiuń ėdim Trochta. (Wczoraj byłem w Trokach.)
Nie siź ašejsyz? (Co jecie?)
Biź ašejbyz tutmačny. (My jemy makaron.)
Kim bu? (Kto to?)
Bu Artur, Lidanyn uvlu (To Artur, syn Lidy.)
Nie kliejś išliamia? (Co chcesz robić?)
Kliejm siekirmia. (Chce tańczyć.)
Kajda ol tiriliat? (Gdzie on mieszka?)
Ol tiriliat Krymda (On mieszka na Krymie.)
Nečia jašyj? (Ile masz lat?)
Mienim alty jašym (Mam sześć lat.)
Ėdij–mie jazyn Varšavada? (Czy byłeś latem w Warszawie?)
Jo, Varšavada joch ėdim. Ėdim Luckada (Nie, w Warszawie nie byłem, byłem w Łucku.)
Kejre alar kietiarliar kyšyn? (Dokąd oni pojadą zimą?)
Kyšyn alar Kijovha kietiarlia r. (Zimą oni pojadą do Kijowa.)
Karina Firkavičiūtė
Wilno
Imiona Karaimów z Halicza
Haliccy Karaimi posługiwali się dwoma, a niekiedy nawet trzema imionami: imieniem religijnym, stosowanym podczas wszelkich ceremonii o charakterze religijnym i podanym na sporządzonym w języku hebrajskim epitafium na nagrobku, imieniem świeckim, używanym z kolei we wszelkich czynnościach urzędowych (szkoła, praca, sąd), mającym czasem spolonizowaną formę imienia religijnego lub będącym jego powszechnie przyjętym zamiennikiem oraz zdrobnieniem, które nie zawsze musiało być w wyraźny sposób związane z pozostałymi imionami.
Praktyka posługiwania się równolegle dwoma rodzajami imion nie jest charakterystyczna wyłącznie dla Karaimów. Imiona religijne (szem ha-kodesz – imię święte) i świeckie (kinnui) stosowali Żydzi. Również współcześni Turcy nader często nadają dzieciom pierwsze imię muzułmańskie, pochodzenia arabskiego (np. Mehmet czy Ali) i drugie, świeckie, najczęściej tureckie (wybierane ze względu na jego walory estetyczne). Dość charakterystyczne dla Karaimów z Halicza jest natomiast posługiwanie się zdrobnieniem nie zawsze powiązanym z dwoma pozostałymi imionami.
Źródłem informacji o imionach jest przede wszystkim wypis z ksiąg metrykalnych, sporządzony w styczniu 1940 r, gdy władze radzieckie nakazały przekazanie wszelkich akt stanu cywilnego do organów radzieckiej administracji. Zgodnie z informacjami uzyskanymi od nieżyjącej już Janiny Eszwowicz (1931-2003), w ciągu jednej nocy przepisano księgi ślubów, urodzin i zgonów, by następnego dnia rano oddać dokumenty, po których później ślad zaginął. Księgi obejmowały prawdopodobnie okres od ok. 1830 roku (prawdopodobnie wcześniejsze zapisy spłonęły w wielkim pożarze, który miał miejsce w tym czasie). Zapiski dotyczące urodzeń rozpoczynają się w 1830 r., zgonów w 1835 r., ślubów w 1831 r. Wypis jest skrótowy i niekompletny – pominięto wiele cennych z dzisiejszego punktu widzenia danych, jak np. imiona rodziców i nazwiska świadków przy ślubach, nazwiska panieńskie matek oraz imiona i nazwiska kumów (rodziców chrzestnych) przy narodzinach czy miejsca i przyczyny zgonu. Dane te byłyby cenne nie tylko ze względów genealogicznych, ale też pozwoliłyby zorientować się co do stosunków towarzyskich czy warunków ówczesnego życia. Mimo to wypis pozostaje najlepszym źródłem o oficjalnie nadawanych imionach. Nieco informacji o imionach używanych na zewnątrz znaleźć można w dokumentach urzędowych (np. umowach, różnego rodzaju aktach itp.).
Źródłem informacji o imionach „świętych” są przede wszystkim nagrobki z karaimskiego cmentarza, położonego w podhalickiej wsi Załukiwe (Załukwa), na wysokim brzegu Dniestru – zostały one szczegółowo opisane w „Karaimskie kladowyszcze bila Halycza”
1. Imiona zawierają także notatki dotyczące genealogii kilku rodzin sporządzone w latach 60. przez szamasza Mojzesza Szulimowicza (1882-1974) – małe karteluszki zapisane w języku karaimskim alfabetem hebrajskim. Imiona religijne występują także w zapiskach ważnych wydarzeń z życia rodzinnego na wewnętrznej stronie okładki modlitewników. Z kolei imiona używane w rodzinie Eszwowiczów poznać można ze zbioru kyna (elegii żałobnych), których zbiór się zachował.
Z zachowanych listów, głównie z lat 30-tych, niestety nie starszych, można poznać używane zdrobnienia. Podobne informacje znajdują się niekiedy w podpisach na odwrocie fotografii. Nieocenionym i bezsprzecznie najlepszym źródłem informacji pozostają oczywiście członkowie karaimskiej społeczności z Halicza
2.
Wybór imienia dziecka
Imiona nadawano dzieciom nie kierując się gustem, modą czy znaczeniem imienia, ale zwyczajem nadawania nowonarodzonemu imienia nieżyjącego bliskiego krewnego. Najstarszy syn otrzymywał najczęściej imię dziadka ze strony ojca. Jeżeli dziadek jeszcze żył w momencie narodzin wnuka, dziecko otrzymywało imię po swoim pradziadku lub po nieżyjącym bracie ojca, po dziadku ze strony matki, w dalszej kolejności po braciach ojca i dziadka. Kolejni synowie byli nazywani po braciach ojca lub po dziadku ze strony matki, ewentualnie braciach matki itd. Wydaje się, że o wyborze, po którym krewnym miało dziecko nosić imię, decydował w znacznej mierze także sentyment żywiony wobec zmarłego. Dziewczynki otrzymywały imię po babci ze strony ojca, babci ze strony matki, po którejś z prababek lub po siostrze ojca, siostrze matki. Zdarzały się wypadki nadawania najstarszemu synowi imienia krewnego ze strony matki – nie zawsze dlatego, że krewni ze strony ojca jeszcze żyli. Być może miała tu też znaczenie pozycja społeczna rodziny matki.
Spotyka się także nadawanie imienia po znanej i szanowanej osobie, przy czym pokrewieństwo między nią a nowonarodzonym nie musiało wcale być bliskie. Np. gdy 28.01.1851 r. zmarł halicki hazzan Abraham Leonowicz, w ciągu 2 lat od jego śmierci imię Abraham nadano sześciu chłopcom (czterem z rodziny Leonowicz, po jednym u Szulimowiczów i Nowachowiczów – w tych dwóch ostatnich rodzinach nie było to często spotykane imię).
Nie nadawano imion noszonych przez żyjących bliskich krewnych (choć dość często zdarzało się, że synowie dwóch braci mieli to samo imię – obaj zostali nazwani po dziadku). Zasada ta była dość ściśle przestrzegana. Uważano bowiem, że nadanie nowonarodzonemu imienia po żyjącym wstępnym lub innym starszym krewnym „wypchnęłoby” starszego imiennika na tamten świat
3. Nie unikano natomiast nadawania tego samego imienia kolejnemu dziecku, jeżeli jego starszy brat czy siostra, noszący to imię, zmarł w dzieciństwie – nadawano imię „do skutku”.
Ta praktyka spowodowała, że w Haliczu istniała stała pula pozostających w użytku imion religijnych – męskich i żeńskich. Siłą rzeczy równie niewielkie, choć z pewną możliwością modyfikacji, były możliwości wyboru odpowiadających im imion świeckich.
Dobór imion świeckich
Odpis rejestrów urodzeń zaczyna się w 1830 r. Początkowo w spisie przeważają hebrajskie lub spolszczone formy imion (często w formie już zdrobniałej), potem pojawiają się stopniowo polskie odpowiedniki imion hebrajskich, by potem (lata 20- i 30-te) ustąpić miejsca popularnym imionom polskim, na podstawie których nie zawsze można się domyślić ich religijnego odpowiednika (Ada, Regina, Tamara, Mira, Irena, Zenon, Bogusław, Emanuel, Gabriel, Teresa, Walentyna). Wybór takich niespotykanych poprzednio imion mógł wynikać zarówno z mody i chęci dostosowania się do niekaraimskiego otoczenia i w wyniku tego zaniechania tradycji, jak i z faktu, że część małżeństw z tego okresu była zawierana z osobami pochodzącymi z innych gmin, gdzie w użytku pozostawały inne imiona.
Na podstawie zapisów urodzin i zgonów (imię zapisane przy urodzeniu i imię przy śmierci danej osoby bywają różne) można zauważyć pewne prawidłowości związane z odpowiednikami imion religijnych.
W wypadku niektórych imion stosowano spolszczoną formę hebrajskiego imienia, np.
Mosze – Mojżesz
Avraham – Abraham
Josef – Józef
Icchak – Izak
Szełomo – Salomon
Szełomit – Salomea
Zacharia – Zachariasz
Chana – Anna
Simcha – Szymon
Rivka - Rebeka (1 przypadek)
Jakow - Jakub
Niektóre imiona nie występowały jednak w postaci polskiego odpowiednika, mimo jego istnienia, np. Nowach – a nie Noe.
Imię Jeszua występuje w typowo halickiej formie Eszwa, w późniejszych latach Ezua, imię Szałom zaś jako Szulim.
Nie zawsze oczywiście stosowano odpowiednik – w spisie pojawiają się także hebrajskie formy imion (np. Zarach czy Mordechaj), które nie mają formy spolszczonej. Świeckie imię było dobierane również na podstawie jego brzmieniowego podobieństwa do imienia religijnego:
Mordechaj - Marek, Marceli
Abraham – Adolf
Levi – Leon
Dewora - Dorota, Domicela
Malka - Malwina, Amalia
Sara - Sabina
W niektórych wypadkach trudno stwierdzić, dlaczego stosowano taki, a nie inny odpowiednik – np. dla imienia Ruchama stosowano odpowiednik Janina, Riwka stawała się Liną (ale także Reginą). Niekiedy „źródłem” imienia świeckiego była forma zdrobniała imienia religijnego, np. Ester – Stesia – Stefania, Szełomit – Sionia – Sonia – Zofia lub Mojżesz – Monio – Mundek – Edmund, Zygmunt.
Nie stosowano praktyki tłumaczenia imion, to znaczy dobierania imion polskich odpowiadających znaczeniowo imionom hebrajskim.
Niektóre imiona polskie były stosowane jako odpowiednik dwóch imion religijnych, np. Leonem mógł zostać zarówno Szałom, jak i Lewi. Co ciekawe, imię Lewi ani razu nie pojawia się w spisie w formie hebrajskiej, jedynie jako Leon, podobnie jak Szemoel jest zawsze Samuelem. O tym, że imiona te były stosowane w spolszczonej formie już od dawna, świadczą nazwiska: Leonowicz, Samuelowicz, Abrahamowicz. Nazwiska są też świadectwem, że również wtedy były w użyciu takie formy imion, jak Eszwa (Eszwowicz) czy Szulim (Szulimowicz).
4
Zdrobnienia
Zdrobnienia były stosowane nagminnie – widać to bardzo wyraźnie np. w rejestrach zgonów, gdzie zmarli figurują często pod zdrobniała forma imienia, ale także w rejestrze urodzin, gdzie od razu wpisywano imię w zdrobniałej formie: Sałoś, Mortko, Icko, Mincia, Nesia, Siunek, Malcia, Sionia, Stesia, Masia. Forma zdrobniała Tyncia od Ester jest zaświadczona także na jednym z nagrobków
5 jako imię świeckie. Od form zdrobniałych zostały utworzone nazwiska Mortkowicz, Moskowicz, Ickowicz.
Na ogół rozpoznanie, od jakiego imienia pochodzi forma zdrobniała nie nastręcza trudności: Zacharko od Zachariasza, Nowcio od Nowacha itp. Nie zawsze jest to jednak tak jednoznaczne, np. Mundek może być zdrobnieniem Mojżesza (częściej) i Mordechaja (rzadziej), Siunek to Ezua (najczęściej), ale także Simcha czy Abraham. Niekiedy związek pomiędzy imionami religijnym i świeckim oraz zdrobnieniem jest całkowicie niewidoczny, np. Szemoel – Józef – Mieczek.
Imiona podwójne
Sporadycznie spotyka się podwójne imiona u mężczyzn, jeden wypadek podwójnego imienia u kobiety (w późnym okresie – Teresa Anna ur. 1943). Szczególnie często podwójne imiona nadawano w rodzinach Leonowiczów (7), Szulimowiczów i Abrahamowiczów (po 6), Mortkowiczów (3 – to samo imię Mordechaj-Szałom), Ickowiczów (2), Po 1 przypadku zanotowałam u Eszwowiczów, Nowachowiczów, Samuelowiczów. Być może chodziło o odróżnienie dwóch osób urodzonych w podobnym czasie o tym samym imieniu (np. u Abrahamowiczów po zmarłym w 1875 r. Zachariaszu wnukowie: po 1. synu Zachariasz, ur. 1876, po 2. synu Zachariasz-Izak – ur. w 1878 r.) Czasem drugie imię w praktyce świeckiej pomijano, np. Jeszua-Josef Mortkowicz, ur. 1802, w rejestrze zgonów figuruje tylko jako Józef, ale na hebrajskim epitafium pod oboma imionami.
Imiona najczęściej i najrzadziej nadawane
Jak już wspomniałam, zwyczaj nadawania imion po zmarłych krewnych doprowadził do tego, że w użytku była stale ta sama grupa powtarzających się imion. „W obiegu” pozostawało osiemnaście imion męskich: Abraham, Beniamin, Dawid, Izak, Jakub, Jehuda (także Juda), Eszwa (Ezua, czyli Jeszua), Józef (Josef), Leon (Lewi), Mordechaj (także Marek, Marceli), Mojżesz (Zygmunt), Nowach, Szałom, Salomon (Szelomo), Szymon (Simcha), Samuel (Szemoel), Zarach, Zachariasz (Zachar). Używano następujących imion żeńskich (łącznie dwunastu): Chana (Anna), Dewora (Dorota, Domicela), Ester (Stesia, Stefania), Malka (Malwina, Amalia), Menucha (Mina, Mincia), Nesia (Nechama), Rachel (Helena), Ruchama (Janina), Ryfka (Lina, Rebeka, Regina, Róża), Sara (Sabina), Szełomit (Zofia) oraz Binia (Bincia - być może jednak jest to zdrobnienie od Sabiny-Sary?).
Najpopularniejsze imiona męskie (zarejestrowano 276 narodzin chłopców w l.1830-1969) to:
- Samuel (43 razy, w tym 3 razy jako drugie),
- Mojżesz (26 razy)
- Józef (26 razy, w tym 2 jako drugie)
- Izak (23 razy, w tym 3 jako drugie)
- Szymon (20 razy, w tym 5 jako drugie)
Najpopularniejsze imiona żeńskie (w wyżej podanym okresie zarejestrowano 235 narodzin dziewczynek) to:
- Sara/Sabina (35 razy)
- Szełomit (25 razy)
- Malka/Malwina/Amalia (24 razy)
- Menucha i Ester (po 23 razy)
Najrzadziej nadawane imiona to Dawid (1 raz), Beniamin (2 razy), Nesia (6 razy).
Ponieważ ściśle przestrzegano zasady nadawania imion po nieżyjących krewnych, pewne imiona były częściej spotykane w pewnych rodzinach niż w innych:
ABRAHAMOWICZ
– Samuel 7, Izak 7, Mojżesz 6; ani razu Jehuda, Simcha tylko 2. Jedyny Dawid;
– Malka i Sara po 5 (brak wyraźnych preferencji); ani razu Rachela;
ESZWOWICZ
– Samuel 9, Eszwa i Izak po 5; ani razu Szałom; Beniamin – 1 wypadek (po krewnym matki pochodzącym jednak nie z Halicza, a z Łucka)
– Sara/Sabina 9, Salomea 6, Nesia 3, ani razu Ryfka;
ICKOWICZ
– Samuel 5, Eszwa 4; ani razu Mordechaj, Zarach, Zachariasz, Jakub
– Ruchama 5, Mina 5; ani razu Ryfka, Chana;
LEONOWICZ
– Szymon/Simcha 8, Samuel 9 (2 jako 2.), Abraham 6 (1 jako 2.), ani razu Jehuda, Nowach, Szałom, Zarach;
– Sara 7, Malka 6, Mincia 5, Ruchama 1, ani razu Rachela, Chana;
MORTKOWICZ
– Mojżesz 5, Józef 4, Mordechaj-Szałom 3, ani razu Abraham, Jakub, Juda, Leon, Nowach, Zachariasz;
– Malka, Sara, Szełomit po 3, ani razu Ruchama;
SAMUELOWICZ
– Józef 4, Zachariasz 2, ani razu Jakub, Leon, Mordechaj/Marek, Szałom;
– Dewora/Dorota/Domicela 5, Rachela i Sara po 3;
SZULIMOWICZ
– Samuel 8 (1 raz jako 2), Mojżesz i Eszwa po 5 (1 raz jako 2.), Józef 5, ani razu Jakub, Jehuda;
– Ester 6, Ryfka 5, Szełomit 5, Anna 4;
Anna Sulimowicz
---
1. I. Jurchenko, O. Kefeli, N. Jurchenko, O. Beregovskij "Karaimskie kladowyšče bila Halyča. Katalog nadmohylnych pamiatnikiw", Lviv - Halyč 2000
2. Coraz mniej liczni, niestety - obecnie w Haliczu mieszkają zaledwie dwie osoby, w sumie halickich Karaimów pozostało nie więcej jak 12 osób.
3. Tak ten zwyczaj interpretowała Janina Eszwowicz.
4. Po I zaborze w 1772 r. władze austriackie wprowadziły w Galicji Wschodniej obowiązek przyjęcia nazwisk przez Żydów (i Karaimów), potwierdzony kolejnym aktem w 1787 r. Karaimi haliccy przyjęli nazwiska utworzone od imienia ojca - co wyraźnie widać w drzewach genealogicznych (imię ojca osoby, która w momencie nadania nazwisk była głową rodziny). Mogło się też wtedy zdarzyć, że dorosły bratanek miał inne nazwisko niż jego stryj - każdy przyjął je po swoim ojcu.
5. I. Jurchenko i inni, "Karaimskie kladowyšče bila Halyča. Katalog nadmohylnych pamiatnikiw", Lviv - Halyč 2000 s. 26 - nagrobek Tynci Eszwowiczowej z Nowachowiczów z częścią epitafium w języku polskim.
Tisłemłeri Askanłyknyn – Okruchy przeszłości
Hadży Baba w gościnie u halickich Karaimów
Tłumaczenie artykułu opublikowanego w Karaj Awazy, 1938, z. 12, s. 6-8
Po wielkiej wojnie odcięci kordonem od pozostałych gmin Karaimi w Haliczu, jeżeli chodzi o życie religijne zostali pozostawieni samym sobie, pozbawieni pomocy odległych współbraci.
Przyjazd Hadży Baby do Halicza obudził tutejszych Karaimów i tchnął w nich nowe życie. Było to latem 1871 roku. Hadży Baba, wielki badacz przeszłości, który wiele podróżował i badał niemal wszystkie gminy karaimskie na całym świecie, chciał poznać i zbadać gminę w Haliczu. Przyjechał wraz ze swą żoną i spędził wśród tutejszych Karaimów około sześciu tygodni.
Życie i postępowanie Karaimów w Haliczu wydały mu się odmienne od życia w pozostałych gminach. Dlatego zapragnął wprowadzić w to życie pewne zmiany. Opowiada nam o tym nieduża książeczka „Takkanałary Ewen Reszefnin dzymatyna Karajłarnyn Halicte wajałatynda Galicjanin” („Zalecenia Ewen Reszefa dla gminy karaimskiej w Haliczu w prowincji Galicja”). Książeczkę tę wydał dr A. Jellinek w mieście Wiedniu w 1875 r. Liczy ona 15 stron.
Tu oddaję głos samej książeczce, której pożółkłe stronniczki opowiadają nam o radach Hadży Baby i jego zaleceniach dla gminy karaimskiej w Haliczu.
„Ta oto książeczka powstała w Haliczu, by zapisywać w niej wszystko, co się wydarzy w gminie. To dzieło – pamięć dla przyszłych pokoleń, wyszło spod pióra Ewen Reszefa1 (…). Niech zostanie spisane dla przyszłych pokoleń, aby wiedzieli synowie, którzy się narodzą i żyć będą i opowiedzą o tym dzieciom swoim. Nasz pan, nauczyciel i ribbi mędrzec, święty i oświecony, nauczyciel sprawiedliwości i nauczyciel Prawa we wszystkich gminach na Krymie, w Polsce i na Litwie, korona naszej głowy ribbi Awraham, zwany Ewen Reszef, syn naszego pana ribbi Szemuela, niech jego dusza zazna Raju, który udzielił prostych zaleceń w sprawach świętej wiary i dobrych wskazówek dla nich wszystkich, by się do nich stosowali i by nie pozostała żadna różnica miedzy nimi. Gdy przyjechał do naszej gminy, która jest położona najdalej, chcąc, byśmy pod względem obyczajów religijnych i świeckich byli podobni do na naszych współbraci w innych gminach, wygłosił posłuchu godne kazania (…) i obdarował nas swym dobrodziejstwem, składając przed nami proste i pożyteczne zalecenia, do których powinniśmy się stosować, nie odstępując od nich ani na krok. I przyjęliśmy je teraz, aby były wieczne i aby odtąd nasi potomkowie zrodzeni z naszych lędźwi zobowiązani byli się do nich stosować i aby pamięć o nich nie zaginęła wśród ich następców. A oto są słowa jego, spisane atramentem w księdze, dzieło rąk jego.
Słuchajcie, synowie mojego narodu, nadstawcie uszu na słowa mego upomnienia, wysłuchajcie z uwagą tego, co mówią usta moje i niech wysłucha was Bóg. Z przypowieściami otwieram usta moje i głoszę dawne zwyczaje, o których słyszeliśmy i które znamy, i które głosili nam ojcowie nasi. Nie ukrywajmy ich przed potomkami aż po ostatnie pokolenie, niech synowie i ojcowie ich przestrzegają i przekazują je swoim synom.”
Odtąd następują po kolei zalecenia, które zamieszczamy tu pokrótce. Pierwsze z nich dotyczy uczt i pijatyk, które w tej gminie urządzano z radosnych okazji: obrzezania, zaręczyn i ślubu. Opierając się na słowach Prawa, ów wielce uczony w sprawach wiary mąż wskazał, że zwyczaj ten nie wywodzi się z Pisma i jest nam obcy. Został zapożyczony od sąsiadów – najpierw potomków Izmaela (muzułmanów), potem chrześcijan. Tego nie czyniono w najstarszej gminie w Kale i w innych gminach Krymu i są to niepotrzebne wydatki. Wziąwszy to pod uwagę, daje takie zalecenie: nie urządza się uczt z okazji obrzezania, zaręczyn czy wesela. Wystarczy przyjąć gości kieliszkiem wina i drobnymi słodyczami lub też gotowanym jajkiem, podzielonym na ćwiartki, rozdzielonym każdemu po kawałku. I tak niech każdy będzie miał w reku kielich wina dla błogosławieństwa. Usłyszawszy błogosławieństwo hazzana nad tym winem, niech każdy, kto ma kielich w reku, powtórzy je podczas ceremonii obrzezania ku czci ojca chłopca albo podczas ślubu ku czci pana młodego, i niech wypije to wino i skosztuje słodyczy, i niech godnie wróci do swego domu.
Drugie zalecenie dotyczy zaręczyn. Głosi on, że zaręczyny należy zawrzeć zgodnie z tradycją, z zapisaniem warunków zaręczyn, w obecności obu stron, by zaręczyny nie odbywały się pod przymusem. Dokonujący ceremonii czyta modlitwę („Biwrit har Synaj”), aby wraz z zaręczynami narzeczona stała się żoną narzeczonego, była traktowana jak zamężna kobieta i nie mogła odejść bez rozwodu.
Trzecie zalecenie dotyczy ślubu. Ślubu udziela się w domu panny młodej2 bez oczepin i bez błogosławieństwa (…). Albowiem w przeciwieństwie do córek Karaimów krymskich, zamykanych w domach podobnie jak ich matki, córki tutejszych Karaimów poruszały się swobodnie i każdy mężczyzna mógł je widzieć zarówno przed zaręczynami i ślubem, jak i po nich. A skoro tak, to błogosławieństwo jest tu nie na miejscu. Dlaczego ślub należy odprawiać w domu panny młodej, a nie w kienesie, tłumaczy się w zaleceniu: nie wypada, by kobiety stawały pośrodku kienesy, gdzie przechowuje się święte zwoje, a to z powodu ich kobiecości, bo któraś z nich mogłaby nagle stać się nieczysta i uczynić nieczystym dom Pana.
Odnosząc się do ścinania nożycami włosów panny młodej jako kobiety pojętej za żonę, jak to było wcześniej w zwyczaju, radził zaprzestać tego, mówiąc te słowa: „i zawrzyjcie od tego dnia prawdziwe przymierze i wychodzącym za mąż młodym dziewczynom w czasie ślubu nie niszczcie włosów, które są ich ozdobą. Niech po dzień śmierci swojej cieszą się włosami, które dała im natura”.
Nie zapomniał Hadży Baba w swoich zaleceniach o zapłacie dla hazzanów za ich posługę, aby nie powstawały spory za każdym razem, gdy przyjdzie im zapłacić. Za ślub: niech bogaty pan młody zapłaci 3 złote, średniozamożny 2 złote, a ubogi - 1 złoty, a prawo udzielenia zezwolenia na ślub znajdowało się w rękach hazzana, aż pan młody da mu zapłatę. Opłata za obrzezanie: 2 złote od bogatego, 1 złoty od średniozamożnego, a pół złotego od biedaka. Taka sama była opłata za wypowiedzenie imienia nowonarodzonej dziewczynki i postrzyżyny chłopca, który ukończył siódmy rok życia. A jeżeli ktoś z uczniów lub wykształconych poprosi o upoważnienie do uboju zwierzęcia, ten, kto je dostanie, jest zobowiązany dać hachamowi: bogaty – 4, średniozamożny – 3, biedny zaś 2 złote.
Oto słowa kończące pierwszą część książeczki: Na przywódcach gminy spoczywa obowiązek dopilnowania, by te zalecenia były niewzruszone. A kto naruszy nakazy, niech go wąż ukąsi i niech będzie zobowiązany zapłacić za karę grzywnę – dać miarę wosku dla kenesy.
Tu następują imiona sygnatariuszy, a ostatnim z podpisanych jest ribbi Jeszua Josef Mortkowicz, syn ribbi Mosze.
Druga część książeczki opisuje ówczesną organizację gminy w Haliczu. Dowiadujemy się z niej, że gmina wybrała r. Jeszuę Josefa Mortkowicza (syna r. Mosze)3 na swego przywódcę i nauczyciela Tory. On był przywódcą duchowym gminy („oł hacham oł aharak”). Do pomocy mu wyznaczono dwóch mężów. Pierwszym był r. Lewi Leonowicz (syn r. Józefa)4, który zwany był „hazzan starszy i sędzia”, drugim – r. Zarach Leonowicz (syn r. Szemuela)5, zwany „hazzan drugi i sędzia”.
Do kierowania życiem społecznym gminy wyznaczeni zostali trzej mężowie: przewodzący im Mordechaj Leonowicz (syn r. Abrahama szofeta)6 oraz Mordechaj-Szałom Mortkowicz (syn r. Mosze)7 i Zacharja Abrahamowicz (syn Szemuela)8. Zadaniem tych przywódców było pilnowanie, by wszystkie zalecenia i zwyczaje były przestrzegane w sposób właściwy i jak należy, sprawowanie opieki nad kienesą i cmentarzem, zapewnienie nauczania dzieci i zaspokajanie innych potrzeb gminy.
I cała gmina, jak jeden mąż, zobowiązała się zachować i przestrzegać wszystkiego, czego nauczał Hadży Baba: odprawiać modły codziennie, wtórować temu, co usłyszeli z ust Hadży Baby; przyjmować z radością wszystko to, co polecali im czynić hazzanowie i przywódcy gminy, i nie sprzeciwiać się im. A gdyby ktoś nie posłuchał i tak nie czynił, oto będzie kara dla niego: 1. opuści on gminę; 2. nie będzie przychodził do kenesy; 3. nie będzie dlań czyniony ubój zwierząt ani jakakolwiek religijna posługa, dopóki nie powróci na drogę dobra i nie uiści należnej kary – funta wosku dla kenesy albo też więcej, gdyż wielkość kary grzywny zależy od wagi całej sprawy.
Oto ostatnie słowa tego zobowiązania: „Wszystko to przyjęliśmy z dobrej woli i za zgodą naszą, a nie pod przymusem, bo widzimy, że to dla naszego dobra i na naszą korzyść. I przyszliśmy złożyć swe podpisy dziewiątego dnia miesiąca siwan roku 5631”. Tu widnieją podpisy członków gminy. A na samym końcu są słowa Hadży Baby: „Jestem cudzoziemcem, ja, Ewen Reszef, w tym miejscu, a moje uszy słyszą słowa wyżej wymienionych, a moje oczy widzą ich podpisy i [znam] dobro ich intencji. Widziałem i cieszyłem się, że wszyscy oni kochają Prawo Pana i kochają Jego przykazania…”
„Niech będzie im to zapisane i niech dzieje im się dobro na tym świecie i na tamtym. Niech ich Bóg wspiera. Niech żyją, niech się rozprzestrzeniają i rozradzają jak gwiazdy na niebie, przed długie swe dni żyjąc w szczęściu i dostatku.”
Tymi słowami oświeconego i wielce zasłużonego Hadży Baby kończy się wspomniana książeczka.
R. Zarach Zarachowicz
tłumaczyła z karaimskiego Anna Sulimowicz
---
1. Od pierwszych liter – Awraham ben ribbi Szemuel Firkowicz (wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza, skróty od redakcji)
2. Pierwszy udzielony w domu ślub musiał być rzeczywiście niecodziennym wydarzeniem, pamiętanym przez długie lata. Świadczyć może o tym fotografia, (zdj. obok) na odwrocie której tak opisano osobę na niej uwiecznioną: „Ryfcia Leonowicz (Morduśdedenin) Ślub z Szymoniem Mortkowicz[em] dawał Hadży Baba w domu (nie w kienesie”). Chodzi o Ryfkę z Leonowiczów Mortkowicz (1849-1905), córkę wspominanego dalej Mordechaja Leonowicza (zwanego „Morduśdede”), która 8 czerwca 1871 r. poślubiła Szymona Mortkowicza (1836-1911), bratanka hazzana Józefa Mortkowicza
3. Józef Mortkowicz (1802-1884), hazzan w Haliczu w latach 1866-1884, znany kopista. Zob. Zarach Zarachowicz, „Josef Mordkowicz (1802-1884). W 40-tą rocznicę zgonu”, Myśl Karaimska, zeszyt 2, 1925, s. 20-23 (przyp. tłum.)
4. Prawdopodobnie był to Leon Leonowicz (ok. 1817-1874), syn Józefa Leonowicza (ok. 1795-1866), hazzana w Haliczu w latach 1851-1866 i wnuk Abrahama Leonowicza (1776-1851), hazzana w latach 1810-1851
5. Zarach Leonowicz (1829-1894), po śmierci Józefa Mortkowicza objął funkcję hazzana w Haliczu i pełnił ją w latach 1884-1894 (zdj. u góry)
6. Mordechaj Leonowicz (ok. 1803-1888), zwany Morduśdede, ojciec uwidocznionej na wspomnianej fotografii Ryfki
7. Przyrodni brat hazzana Jeszua Josefa Mortkowicza. To jego synowi udzielał ślubu Hadży Baba w domu
8. Zachariasz Abrahamowicz (ok. 1811-1875), pradziadek Zygmunta Abrahamowicza, turkologa (1923-1990)
KARAIMI poszukują prawdy
Grupa Karaimów
„BADAJ dokładnie (…) [Pisma] i nie polegaj na moim zdaniu”. Słowa te wypowiedział w VIII wieku n.e. przywódca Karaimów. Kim byli Karaimi? Czy z ich przykładu możemy się czegoś nauczyć? Aby odpowiedzieć na te pytania, musimy się cofnąć do czasów, gdy pewien długotrwały spór dał początek ruchowi Karaimów
Jak doszło do sporu?
W ostatnich stuleciach przed naszą erą, w judaizmie pojawiła się nowa nauka. Głoszono, iż u stóp góry Synaj Bóg dał dwa Prawa — pisane oraz ustne. W I wieku n.e. toczyły się gorące spory między zwolennikami a przeciwnikami tej nowej koncepcji. Krzewili ją faryzeusze, natomiast odrzucali, między innymi, saduceusze i esseńczycy.
Spory takie prowadzono również wtedy, gdy pojawił się obiecany Mesjasz, Jezus z Nazaretu (Daniela 9:24-25; Mateusza 2:1-6, 22-23). Miał on do czynienia z wszystkimi zwaśnionymi ugrupowaniami Żydów. Kiedy z nimi dyskutował, potępiał ich za unieważnianie słów Bożych ze względu na tradycję(Mateusza 15:3-9). Ponadto uczył prawd duchowych w taki sposób, w jaki mógł to czynić wyłącznie Mesjasz (Jana 7:45-46). Co więcej, tylko jego prawdziwi naśladowcy dali dowody, że cieszy się poparciem Bożym. Stali się oni znani jako chrześcijanie (Dzieje 11:26).
Nagrobek karaicki (karaimski) z Halicza.
Kiedy w 70 roku n.e. zburzono świątynię w Jeruzalem — jedyną sektą religijną, która się ostała, byli faryzeusze. Ponieważ nie istniało już kapłaństwo, ofiary ani świątynia — judaizm faryzejski wprowadził w to miejsce formy zastępcze, pozwalając, by tradycja oraz interpretacje wyparły Prawo pisane. Utorowało to drogę nowym „świętym księgom”. Najpierw powstała Miszna, zawierająca dodatki oraz komentarze do prawa ustnego. Później dołożono do niej inne zbiory pism i całość nazwano Talmudem. W tym samym czasie odstępczy chrześcijanie zaczęli zbyt swobodnie traktować nauki Jezusa. Obie grupy utworzyły potężne systemy religijne — z jednej strony pojawiła się władza rabinacka, z drugiej zaś władza kościelna.
Ze względu na konflikty Żydów z pogańskim, a później „chrześcijańskim” Rzymem — ośrodkiem judaizmu stał się w końcu Babilon. To właśnie tam wydano najbardziej kompletne pisma Talmudu. Chociaż rabini utrzymywali, że w Talmudzie dokładniej objawiono wolę Bożą, to jednak spora część Zydów, odczuwając coraz większe jarzmo władzy rabinackiej, tęskniła za słowami Boga przekazanymi przez Mojżesza i proroków.
W drugiej połowie VIII wieku n.e. Żydzi mieszkający w Babilonie, którzy sprzeciwiali się władzy rabinów oraz ich przywiązaniu do prawa ustnego, skupili się wokół uczonego przywódcy Anana ben Dawida. Głosił on, iż każdy Żyd ma nieograniczone prawo do studiowania Pism Hebrajskich jako jedynego źródła religii prawdziwej i nie powinien zważać na interpretacje rabinów ani na Talmud: Anan uczył: „Badaj dokładnie Torę [spisane prawo Boże] i nie polegaj na moim zdaniu”. Ponieważ zwolennicy Anana kładli nacisk na Pisma, zaczęto ich nazywać po hebrajsku Kara'im, co znaczy „czytający.
Konflikt Karaimów z rabinami
Jakie nauki Karaimów wywoływały zakłopotanie rabinów? Rabini na przykład zabraniali spożywania mięsa razem z mlekiem. Tłumaczyli, iż jest to ustne wyjaśnienie prawa z Księgi 2 Mojżeszowej 23:19, gdzie czytamy: „Nie będziesz gotował koźlęcia w mleku jego matki”. Karaimi natomiast uczyli, że ów werset należy rozumieć po prostu dosłownie. Ich zdaniem ograniczenia nałożone przez rabinów były ludzkim wymysłem.
Zgodnie z własną interpretacją słów z 5 Księgi Mojżeszowej 6:8-9, rabini uważali, że mężczyzna będący Żydem musi do modlitwy zakładać tefilin, czyli filakterie, i że przy każdych drzwiach powinna być umieszczona mezuza.*// Według Karaimów wersety te miały jedynie symboliczne znaczenie, toteż odrzucali tego rodzaju przepisy rabinów.
*// Tefilin to dwa sześcienne pudełeczka ze skóry, zawierające paski pergaminu z wypisanymi fragmentami Pisma. Pudełeczka te tradycyjnie nosiło się na lewym ramieniu oraz na czole podczas modlitwy porannej w dni powszednie. Mezuza to mały pergaminowy zwój z tekstem przepisanym z Księgi 5 Mojżeszowej 6:4-9 oraz 11:13-21, umieszczony w futerale, przymocowanym do framugi drzwi.
W innych sprawach Karaimi byli daleko surowsi od rabinów. Rozważmy na przykład ich pogląd na słowa z 2 Księgi Mojżeszowej 35:3, gdzie powiedziano: „Nie będziecie rozpalać ognia w żadnej z waszych siedzib w dzień sabatu”. Karaimi zabronili zostawiania na czas sabatu palącej się lampy czy jakiegokolwiek ognia, nawet jeśli wzniecono go przed tym dniem.
Szczególnie po śmierci Anana przywódcy karaimscy często nie byli zgodni co do tego, jak daleko powinny sięgać niektóre ograniczenia i jaki nadawać im charakter, toteż ich nauki nie zawsze były jednoznaczne. Karaimom brakowało jedności, gdyż — w przeciwieństwie do rabinów — nie uznawali żadnego pojedynczego przywódcy, lecz kładli nacisk na osobiste czytanie oraz interpretowanie Pism. Mimo to ruch Karaimów zyskiwał sobie coraz większą popularność, sięgając swymi wpływami daleko poza społeczność żydowską w Babilonie i rozprzestrzeniając się po całym Bliskim Wschodzie. Ważny ośrodek ich działalności powstał nawet w Jerozolimie.
W IX i X stuleciu n.e. uczeni karaimscy, którzy przodowali w podjętych na nowo studiach nad językiem hebrajskim, przeżywali swego rodzaju złoty wiek. Za święte uznawali nie tradycje ustne, lecz Pisma Hebrajskie. Niektórzy Karaimi zostali ich skrupulatnymi kopistami. W gruncie rzeczy to właśnie ich działalność pobudziła Żydów do masoreckich opracowań Pisma Świętego, dzięki czemu do naszych czasów zachował się bardziej dokładny tekst Biblii.
W okresie tego szybkiego rozwoju Karaimi rozpoczęli jawną działalność misjonarską wśród innych Żydów Stanowiło to wyraźne zagrożenie dla judaizmu rabinicznego.
Jak zareagowali rabini?
Rabini przystąpili do kontrnatarcia, podejmując zacięte walki słowne, przy czym sprytnie manipulowali swymi naukami. W ciągu stulecia od wystąpienia Anana, judaizm rabiniczny przyswoił sobie niektóre metody Karaimów. Rabini wprowadzili do swej retoryki ich stylistykę i nabyli większej biegłości w cytowaniu Pisma Świętego.
Bezspornym mistrzem owych słownych potyczek z Karaimami był Sa'adia ben Josef, który w pierwszej połowie X wieku został przełożonym gminy żydowskiej w Babilonie. W przedmowie do jego głównego dzieła, zatytułowanego Księga wierzeń i poglądów, przetłumaczonego na angielski przez Samuela Rosenblatta, czytamy:
„Mimo iż (…) [Sa'adia] był za swych czasów poważnym znawcą Talmudu, dość oszczędnie korzystał z tego źródła tradycji żydowskiej, chcąc najwyraźniej pokonać Karaimów ich własną bronią, gdyż uznawali oni za obowiązujące wyłącznie Prawo pisane”.
Podążając śladami Sa'adii, judaizm rabiniczny zdobył w końcu przewagę. Uzyskał ją przez dostosowanie się do Prawa pisanego w stopniu wystarczającym do odebrania Karaimom siły argumentacji. Ostateczny cios zadał im Mojżesz Majmonides — wybitny znawca Talmudu, żyjący w XII wieku. Swą tolerancyjną postawą wobec Karaimów, z którymi mieszkał w Egipcie, oraz przekonującym uczonym tokiem rozumowania, wzbudził w nich podziw i osłabił pozycję ich przywódców.
Ruch Karaimów traci siłę przebicia
Brak jedności i dobrze zorganizowanej obrony sprawił, że ruch Karaimów utracił zarówno siłę przebicia, jak i zwolenników. Z czasem Karaimi zmodyfikowali swe poglądy i zasady. Leon Nemoy — autor opracowań na temat tego ruchu, napisał: „Chociaż teoretycznie Talmud wciąż był zakazany, do wykładni prawa i do zwyczajów Karaimów niepostrzeżenie przeniknęło sporo elementów talmudycznych”. W gruncie rzeczy stracili oni z oczu swój pierwotny cel i wiele przejęli od judaizmu rabinicznego.
W Izraelu żyje jeszcze około 25 000 Karaimów Dalsze tysiące można spotkać w innych krajach, głównie w Rosji i USA. Różnią się oni jednak od pierwszych Karaimów, ponieważ trzymają się własnych ustnych tradycji.
Czego możemy się nauczyć z historii Karaimów? Tego, że ‘unieważnianie słowa Boga przez tradycję’ jest poważnym wykroczeniem (Mateusza 15:6). Aby się uwolnić od uciążliwych ludzkich tradycji, trzeba zdobyć dokładną wiedzę z Pisma Świętego (Jana 8:31-32; 2Tymoteusza 3:16-17). Ci, którzy starają się poznać wolę Bożą i ją spełniać, nie polegają na poglądach człowieka. Przeciwnie — skrupulatnie studiują Biblię i stosują się do pożytecznych wskazówek z natchnionego Słowa Bożego.
Do zajęcia się tematyką Karaimów- ciekawej mniejszości narodowej, zamieszkującej jeszcze dziś tereny Litwy w okolicach Trok i w Haliczu w zach. Ukrainie. Jest też mała grupka Karaimów zamieszkałych w Polsce, zainspirowała mnie Pani Anna Sulimowicz, Karaimka z pochodzenia.
Oto wspomnienia Pani Anny na temat jej wiedzy na ten temat:
"Z pochodzenia jestem Karaimką z Halicza. Mój nieżyjący już stryj (1919-2003) wiele mi opowiadał o mieście, jego okolicach i życiu - nie tylko naszej małej społeczności, ale także polskich, ukraińskich, żydowskich, a nawet czeskich i niemieckich sąsiadów. W jego opowieściach pojawiały sie także Wodniki - w latach 1923/1931 była tam nauczycielką żona brata mojej babci,
Anna z Nowachowiczów Ickowicz (1883-1942). Jej mąż,
Szymon (1885-1969) był zawiadowcą stacji w Haliczu i w Dubowcach, skąd ciotka Anda jeździła bryczką do pracy do szkoły - mieli konia i mój stryj często ich odwiedzał, bo przy okazji mógł także odwiedzić konia, którego bardzo lubił (wujka i ciocię też, ale to koń był główną atrakcją). Czy zetknął się pan może w jakichś relacjach z jej osobą? Albo w ogóle z Karaimami? Potem ciotka pracowała w szkole w Delatynie, bo tam z kolei przeniesiono wuja.
We wspomnianym wyżej poście (niestety, nie pamiętam, jak był zatytułowany), zawarta była relacja o wywózkach z Halicza - autorka wspomnień mówiła, ze zamieszkała z matką w Haliczu u pani Romanowskiej, która miała córkę Haneczkę o orientalnej urodzie. Pani Romanowska była z domu Grodzicka, a do Grodzickich należały Kończaki, gdzie urodziła się moja babcia. Wydaje mi się, ze ta Haneczka występowała także we wspomnieniach mojego stryja - nie jako Haneczka, ale "córka Romanowskich", bo osobiście jej nie znał, tylko widywał ją w pociągu, jak jeździła do szkoły do Stanisławowa. Opowiadał, ze była bardzo ładna, miała ciemne włosy splecione w warkocz.Bardzo żałuję, ze stryj już nie żyje, ogromnie by go to zaciekawiło i wzruszyło. Został wcielony do Armii Czerwonej w 1940 r, skąd w 1941 chciał się dostać do Andersa, ale mu się nie udało uciec i został złapany - miał szczęście, bo dowódcą był Baszkir, z którym porozumiewał się po karaimsku (oba języki należą do języków tureckich) i miał u niego jakieś względy, bo ten zgłosił spóźnienie na miejsce zbiórki, a nie dezercję i skończyło się 7-letnim wyrokiem łagru, a nie kulką w łeb. Wypuszczony na mocy amnestii latem 1945 roku jesienią znalazł się w Haliczu, ale już rodziny nie zastał, bo w 1944 wyjechali do Warszawy - zawsze czuli się bardziej związani z Polską niż z wizją samostijnej Ukrainy. Stryj się repatriował i więcej do Halicza nie wrócił. Do końca życia wspominał swoje miasto, każdy dom, każde drzewo, ludzi. Ja pojechałam tam po raz pierwszy w 1989 r. - musiałam mu wszystko szczegółowo opowiadać, co jest, a czego nie ma. Wtedy jeszcze było, dopiero w 1998, jak z pompą obchodzono 1200-lecie miasta, wyburzono wiele starych budynków."
Po przeczytaniu tego listu było mi trochę wstyd, że jak do tej pory praktycznie nie słyszałem o tym narodzie. Wiedzę na ten temat miałem jedynie mniej niż powierzchowną. Słyszałem od mojej mamy, iż w Haliczu był cmentarz jakichś Karaimów, ale kim byli, tego już nie wiedziałem...
Moje zainteresowanie tą tematyką wzrosło jeszcze bardziej po przesłaniu mi przez panią Annę kolejnej ciekawej opowieści:
W dziejach Karaimów zapisało się niewiele kobiet. Dlatego warto wspomnieć jedną z pierwszych Karaimek, które zdobyły wykształcenie i pracowały zawodowo.
W tle opowieści mojego Stryja, Edmunda (Siunka) Sulimowicza o jego dzieciństwie w Haliczu często przewijały się konie. A to dobrze odżywione „rumaki” mecenasa Nowachowicza, a to ciężko pracujący na roli koń wujka Symelcia Ickowicza „Spod góry”. Albo inny, zaprzężony do sań czekających na wyprowadzenie zwłok zmarłej na Hamarni 7 listopada 1926 r. Liny Leonowicz – woźnica Wasyl zabawiał znudzone nieco długo trwającymi modlitwami dzieci, w tym 7-letniego wówczas Siunka, wsadzając je na koński grzbiet. Widać w owych czasach, gdy jedynym samochodem w okolicy był ford należący do doktora Oblera, konie były dla chłopców odpowiednikiem dzisiejszych bolidów Formuły 1. I tak jak dziś marzą oni o beemce czy innej „wypasionej furze”, tak marzeniem Stryja było posiadanie konia. Moi Dziadkowie go nie mieli, trzymał go za to w stajni przy dworcu kolejowym w Dubowcach brat Babci, Szymon Ickowicz, zwany w rodzinie „Wujciem Naczelnikiem”. Należący doń Szpak był ulubieńcem mojego Stryja, który w związku z tym nader chętnie bywał w Dubowcach i często asystował przy zaprzęganiu go do bryczki.
Dziwić może, że zastępca zawiadowcy stacji trzymał konia, bryczkę i zatrudniał jeszcze woźnicę, choć pod nosem miał kolej. Było to jednak niezbędne żonie Wujcia, Annie z Nowachowiczów Ickowiczowej, by mogła dojechać do pracy, do szkoły w Wodnikach, wiosce położonej na wschód od Dubowiec, nad jednym ze starorzeczy Dniestru.
I to postaci ciotki Andy, której 70 rocznica śmierci przypada w grudniu tego roku, chciałabym poświęcić kilka słów. A dlaczego zaczęłam od koni? Bo uznałam za symptomatyczne, że z opowieści mojego Stryja więcej można się było dowiedzieć o nich, niż o Niej. Zapisane dzieje Karaimów polsko-litewskich jawią się bowiem jako niemal wyłącznie dzieje mężczyzn. Kobiet pojawia się w nich zaledwie kilka, często nawet nieznanych z imienia, określanych poprzez imię męża, jak „Szymonowa Markiewiczowa”2 trudniąca się w Kukizowie w połowie XVIII w. pożyczaniem pieniędzy na procent czy „Salomonowa stara”, jedna z 7 karaimskich właścicieli szynków w Trokach w drugiej połowie tegoż stulecia. Kobiety, odgrywające w liturgii bierną rolę, nie miały praktycznie dostępu do edukacji. Dawniej uczniami w karaimskiej szkole byli wyłącznie chłopcy. Dziewczęta mogły co najwyżej uczyć się w domu i zapewne miało to miejsce w wypadku córek lepiej sytuowanych i wykształconych ojców. „Gdyby dziś młoda dziewczyna zapragnęła poznać świętą mowę, mogłaby się i uczyć, ale najpierw musiałby znaleźć się chętny ochotnik-nauczyciel, a nauczyciele nie uczą dziewcząt” – pisał w latach 30. XX wieku ukrywający się pod pseudonimem Karaucu autor artykułu poświęconego postaci wybitnego karaimskiego nauczyciela z Halicza, ribbi Szałoma Zachariasiewicza żyjącego na przełomie XVIII i XIX w. Nadmienił przy tym, że córka tegoż „była tak oczytana, że poprawiała czytających podczas nabożeństw, jeżeli źle czytali”. Nie wspomniał jednak nawet jej imienia…
Świat większości karaimskich kobiet ograniczał się do domu, zajęć w obejściu, wychowywania dzieci. Na tym tle wyróżnia się postać Anny z Nowachowiczów Ickowiczowej. Była jedną z pierwszych Karaimek, które zdobyły ogólne wykształcenie – i to wyższe niż kilka klas szkoły ludowej – i z powodzeniem pracowały zawodowo.
Przyszła na świat 24 lipca 1883 r. w Załukwi pod Haliczem w rodzinie Samuela Nowachowicza (1855–1922) i jego żony, Sary z Szulimowiczów (1855–1928). Przodkowie ze strony ojca wywodzili się z Kukizowa, skąd w pierwszej połowie XIX w. przybył dziadek Anny, Józef (1820–1900). Nowachowicze byli dobrze sytuowani, choć wieść gminna niosła, że gdy Józef przybył do Halicza, za cały majątek miał jedynie bat. Szybko się jednak wzbogacił, m.in. dzięki przejęciu od innej karaimskiej rodziny, Eszwowiczów, dzierżawy przeprawy promowej na Dniestrze. Anna była najstarszym dzieckiem Samuela i Sary. Trzy lata później urodził się zmarły w niemowlęctwie Salomon, a rok po nim Izaak (1887–1956), który później przyjął chrzest i zmienił imię na Józef. W roku 1890 pojawiła się na świecie najmłodsza z rodzeństwa, Rachela-Helena (1890–1967).
O dzieciństwie Anny niewiele wiadomo. Wychowywała się w rodzinie, która nie wydała w przeszłości duchownych, jak rodziny z hazzańskimi tradycjami, Leonowicze, Mordkowicze czy Samuelowicze, ale mającej, jak się wydaje z racji posiadanego majątku, pewne aspiracje w tym względzie. Ukoronowaniem ich stał się wybór w 1900 r. stryja Anny, najstarszego syna Józefa, Szałoma Nowachowicza na halickiego hazzana, którą to funkcję pełnił, otoczony zresztą powszechnym szacunkiem, do swej śmierci w 1922 r. Niewątpliwie przykładano wagę do kształcenia dzieci, przede wszystkim synów. Wnukowie Józefa, syn hazzana Szałoma, Zachariasz oraz brat Anny, Izaak (Józef) ukończyli studia prawnicze. Zachariasz otrzymał w 1917 r. tytuł doktora praw na Uniwersytecie Lwowskim. Inny wnuk, syn córki Józefa, Estery z Nowachowiczów Eszwowiczowej, Leon (1877–1947) zdobył wykształcenie religijne w Wyższej Karaimskiej Uczelni Duchownej w Eupatorii na Krymie, gdzie był uczniem znanego karaimskiego pedagoga, Eliasza Kazasa. Możliwości kształcenia zapewniono także dziewczętom, Annie i jej młodszej o półtora roku stryjecznej siostrze, Sabinie, córce Zachariasza Samuelowicza i drugiej z córek Józefa, Doroty.
Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że kuzynki nie były zapewne pierwszymi karaimskimi dziewczętami, które nie zakończyły edukacji na miejscowej szkole ludowej, lecz uczyły się dalej. Palma pierwszeństwa w tym względzie należy się prawdopodobnie Zofii z Mordkowiczów Strycharskiej, starszej o cztery lata od Anny, z zawodu nauczycielki. Jej biografia pozostaje jednak w szczegółach nieznana.
Nieznane są także pierwsze szkolne lata Anny. Ich przebiegu możemy się jednak domyślać na podstawie życiorysu jej stryjecznej siostry, Sabiny, późniejszej żony mecenasa Zachariasza Nowachowicza. Urodzona w Haliczu Sabina (1885–1960) zwana Bunią (pod takim imieniem figuruje na szkolnych świadectwach7) rozpoczęła naukę w 1890 r. w szkole ludowej dwuklasowej żeńskiej, a następnie w 4-klasowej żeńskiej w Haliczu, którą ukończyła w roku 1896. Tam uczyła się zapewne i Anna. Następnym etapem była szkoła wydziałowa żeńska im. Królowej Jadwigi w Stanisławowie. Po skończeniu trzeciej klasy szkoły wydziałowej Anna rozpoczęła w 1899 r. naukę w prywatnym seminarium nauczycielskim żeńskim Zofii Strzałkowskiej we Lwowie.
Warto poświecić kilka słów tej szkole, która odegrała ważną rolę w edukacji dziewcząt i walce o emancypację kobiet w Galicji. Otwarty 1 września 1895 r. jako szkoła średnia sześcioklasowa żeńska, „zakład” Strzałkowskiej był pierwszą w Galicji szkołą średnią dla dziewcząt z programem gimnazjalnym. Jego założycielka, Zofia Strzałkowska (1861–1923) była postacią niezwykłą. Przyszła na świat w zubożałej rodzinie szlacheckiej w Skrzynce pod Tarnowem. Od najmłodszych lat wykazywała ogromne pragnienie wiedzy, lecz sytuacja materialna uniemożliwiała jej kształcenie. Jak podaje Aleksander Medyński, w latach 1925–1927 dyrektor Państwowych Zakładów Naukowych im. Zofii Strzałkowskiej, mała Zofia hodowała drób, a uzyskany stąd dochód bywał często głównym źródłem utrzymania rodziny. Jako 15-latkę wysłano ją do Lwowa, do ciotki, pani Grosiewiczowej, która zatrudniała siostrzenicę do wszelkich prac przy prowadzeniu domu. Nocami, ukradkiem, w świetle kaganka, bo ciotka – „osoba surowa, oszczędna do granicy skąpstwa, czasem bezwzględna” – nie pozwalała palić lamp, Zofia uczyła się samodzielnie. Dzięki swej wytrwałości i uzdolnieniom udało się jej zdać egzamin dojrzałości w seminarium nauczycielskim i otrzymać patent nauczycielki. Opuściła dom ciotki i rozpoczęła pracę, ucząc się jednocześnie dalej. Wyjechała do Krakowa, gdzie pracowała jako nauczycielka prywatna, a jednocześnie pogłębiała wiedzę jako wolna słuchaczka na Uniwersytecie Jagiellońskim.
W 1892 r. Strzałkowska powróciła do Lwowa. Przez dwa lata uczyła w prywatnych pensjach, po czym postanowiła otworzyć własną. „Szkoły żeńskie w ówczesnym zaborze austriackim nie odpowiadały potrzebom społecznym, a zapowiadana przez rząd reforma szkolnictwa żeńskiego, ulegając odwłoce, nie rozwiązywała kwestii, skutkiem czego istniały różne programy szkół prywatnych i klasztornych. I w rzeczywistości w zaborze austriackim w tym czasie nie było szkół, które by dawały dziewczętom wykształcenie średnie, odpowiadające zakresowi gimnazjów męskich. A ujawniały się podówczas coraz wyraźniej wśród kobiet dążenia do wyższego wykształcenia i usunięcia braku racjonalnego przygotowania, zamykającego przed kobietą możność nawet fachowego, racjonalnego wykształcenia” – pisał Medyński. Te potrzeby miały zaspokajać założone przez Strzałkowską 6-klasowa żeńska szkoła średnia oraz seminarium nauczycielskie, które rozpoczęły działalność 1 września 1895 r. W roku 1900 odbył się pierwszy egzamin dojrzałości uczennic tej szkoły w państwowym gimnazjum im. Franciszka Józefa, a w 1904 r. szkoła została przekształcona w gimnazjum z programem odpowiadającym programowi gimnazjów państwowych. Przełożona szkoły dbała o wysoki poziom nauczania, a sama będąc samoukiem, kładła duży nacisk na działalność samokształceniową i rozwijanie zainteresowań uczennic. „Nie poprzestawał też Zakład na nauce w szkole, lecz starał się wiadomości uczennic rozszerzać i pogłębiać przez zwiedzanie pod przewodnictwem nauczycieli gabinetów, muzeów i wystaw, i przez urządzane corocznie wycieczki naukowe po kraju. Tak zwiedziły już uczennice kolejno najbliższe okolice Lwowa, tudzież Żółkiew, Olesko, Podhorce, Kraków, Wieliczkę i niektóre części Karpat.
Od szeregu lat istnieją w Zakładzie Kółka samokształcenia młodzieży. Należące uczennice do tych Kółek zbierają się co tygodnia w Zakładzie na pogadanki naukowe i wspólną lekturę pod przewodnictwem Przełożonej i nauczycieli. Praca w tych kółkach przyczynia się wielce do rozbudzania w uczennicach zamiłowania do wiedzy i pogłębiania wiadomości w szkole nabytych.
W popołudnia niedzielne zbierają się kolejno uczennice różnych klas w Zakładzie na wspólne rozrywki, na które składają się przedstawienia amatorskie, odczyty, deklamacje, produkcje muzykalno-wokalne, a wreszcie różne gry i zabawy” – podano w sprawozdaniu szkolnym z 1907 r. Było to kilka lat po tym, jak Anna Nowachowiczówna opuściła mury Zakładu, ale możemy przypuszczać, że atmosfera tworzona przez Zofię Strzałkowską w czasie, gdy młoda Karaimka się tam uczyła, była podobna.
11 czerwca 1902 r. po trzech latach nauki Anna przystąpiła do egzaminu dojrzałości. Uczennicą była pilną, jak pokazują jej „postępy” wyszczególnione w świadectwie dojrzałości: z języka ruskiego (ukraińskiego), geografii i… gimnastyki otrzymała „celujący”, czyli piątkę z plusem, z pozostałych przedmiotów „chwalebny”, czyli piątki, a jedynie w „rysunkach wolnoręcznych” oraz „w nauce muzyki i w śpiewie” oceniono jej postępy na stopień „zadowalający”, czyli czwórkę. „Zachowywała się pod względem obyczajów chwalebnie” – w skali ocen z zachowania był to stopień najwyższy.
„Na tej podstawie uznaje się kandydatkę dojrzałą z odznaczeniem do tymczasowego pełnienia obowiązków nauczycielki młodszej lub nauczycielki w publicznych szkołach ludowych pospolitych z językiem wykładowym polskim i ruskim, nauczycielki robót ręcznych w szkołach ludowych pospolitych i wydziałowych” – stwierdzali na świadectwie egzaminatorzy. Z dniem 1 sierpnia 1902 r. Anna objęła w 2-klasowej szkole ludowej w Dziewiętnikach (ukr. Дев'ятники), wiosce w powiecie bóbreckim, posadę nauczycielki tymczasowej z uposażeniem 600 koron rocznie. Był to rodzaj stażu, po odbyciu którego i zdaniu stosownych egzaminów, „kandydatka zawodu nauczycielskiego” otrzymywała patent na nauczycielkę. Po pewnym czasie – krótszym lub dłuższym, według uznania rady szkolnej, mogła zostać awansowana na stanowisko nauczycielki stałej. Swój pierwszy patent – na nauczycielkę szkół ludowych – otrzymała Anna w październiku 1904 r. po zdaniu, również z wyróżnieniem, tak jak w wypadku świadectwa dojrzałości, wymaganych egzaminów. Była odtąd „uzdolniona do samodzielnego sprawowania urzędu nauczycielskiego w szkołach ludowych pospolitych”. Na podstawie dodatkowego egzaminu zdobyła także „uzdolnienie” do nauczania tamże języka niemieckiego. Z nowym patentem – i starym uposażeniem – została przeniesiona do Dźwinogrodu (ukr. Звенигород) pod Lwowem, do miejscowej 4-klasowej szkoły ludowej mieszanej (czyli koedukacyjnej).
Kolejny patent – na nauczycielkę szkół wydziałowych – uzyskała w listopadzie 1909 r. Egzamin składała z języka polskiego, niemieckiego, geografii i historii. Uznana za „uzdolnioną z wynikiem dobrym” mogła nauczać wyżej wymienionych przedmiotów w szkołach wydziałowych z językiem wykładowym polskim. Musiała się jednak zadowolić posadą nauczycielki tymczasowej w 5-klasowej szkole ludowej mieszanej w Brzozdowcach (ukr. Берездівці), miasteczku na południe od Lwowa. Za to z nieco wyższym uposażeniem – 1000 koron rocznie i dodatkiem mieszkaniowym w wysokości 10% tej sumy. Tu doczekała się w styczniu 1914 r. awansu na posadę stałej nauczycielki.
Wybuch I wojny światowej zastał ją zapewne na wakacjach w rodzinnym domu w Załukwi. Co działo się z nią przez wojenne lata, czy wraz z rodzicami i młodszą siostrą została ewakuowana jak wielu halickich Karaimów, nie wiem. Koniec wojny przyniósł zmiany w jej życiu osobistym. 18 grudnia 1919 r. Rada szkolna okręgowa zezwoliła Annie Nowachowiczównie, stałej nauczycielce 5-klasowej szkoły w Brzozdowcach, na zawarcie związku małżeńskiego z p. Szymonem Ickowiczem asystentem kolejowym w Radymnie. 24 czerwca 1920 r. stanęli przed ołtarzem w kienesie karaimskiej w Haliczu. Świadkami byli Zachariasz Nowachowicz, stryjeczny brat panny młodej i Leon Sulimowicz, szwagier pana młodego.
Po ślubie Anna nie zrezygnowała z pracy zawodowej, musiała jednak zmieniać szkoły, przenosząc się w ślad za mężem, który obejmował stanowisko zastępcy zawiadowcy na kolejnych stacjach. W latach 1921–1923 uczyła w szkole powszechnej żeńskiej w Chodorowie, a od listopada 1923 r. w 1-klasowej szkole powszechnej w Wodnikach – tej, do której dojeżdżała z Dubowiec wspomnianą bryczką. Jak widać, przenosiny nie wiązały się bynajmniej z zawodowym awansem… Władze doceniały jednak jej działalność na niwie oświaty – w 1929 r. uhonorowano ją Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości, odznaczeniem nadawanym za nienaganną służbę państwową.
W 1930 r. wskutek bliżej nieokreślonych problemów zdrowotnych (komisja lekarska uznała, że „utraciła trwale 95% zdolności do pracy zarobkowej”) przeszła na emeryturę. Wydaje się, że w przeciwieństwie do swej kuzynki Sabiny, która po zakończeniu pracy zawodowej poświęciła się działalności społecznej, Anna nie brała szczególnego udziału w życiu karaimskiej społeczności. Wynikało to zapewne z faktu, że przez większą część czasu mieszkała poza Haliczem, w Bursztynie, Delatynie, Śniatyniu.
Z opowieści mojego Stryja wynikało, że ciotka Anda była osobą pogodną, serdeczną, obdarzoną kulturą osobistą tak wielką, że potrafiła znosić niełatwy charakter teściowej i z godnością przyjąć pasierbicę, owoc przedślubnego związku jej męża. Z Szymonem Ickowiczem dzieci nie mieli, stąd niezwykle ciepło odnosili się do swoich bratanic, siostrzenic i siostrzeńców: Aliny (Lilki) i Anny (Hanki) Nowachowiczówien, córek Józefa, Amalii (Lunki), córki Heleny z Nowachowiczów Leonowiczowej oraz czwórki dzieci Heleny z Ickowiczów Sulimowiczowej, zwłaszcza najmłodszego z nich, mojego Stryja, Edmunda.
Wybuch II wojny światowej zastał państwa Ickowiczów w Śniatynie, miasteczku na granicy polsko-rumuńskiej. Po inwazji sowieckiej 17 września 1939 r. przedostali się do Rumunii. Przez pewien czas przebywali w Bukareszcie i Buzău na Wołoszczyźnie, a następnie trafili do Turnu Severin w południowo-zachodniej części kraju, przy granicy z Serbią. Jak świadczą pieczęcie w paszporcie blankietowym Anny, wydanym przez konsula RP w Bukareszcie w styczniu 1940 r., planowali wyjechać do Francji, ale wiza na wjazd przez Marsylię, wydana 10 czerwca 1940 r., została anulowana – cztery dni później Niemcy wkroczyli do Paryża.
W Rumunii Anna i Szymon dzielili losy innych polskich uchodźców, zdani w znacznej mierze na hojność organizacji pomocowych. Zasiłku w wysokości 1800 lei na osobę udzielił im Centralny Polski Komitet Pomocy dla Uchodźców w Rumunii. W listopadzie 1940 r. Anna ukończyła – z wynikiem bardzo dobrym – kurs pielęgniarstwa i pogotowia sanitarnego sióstr PCK zorganizowany przez Amerykańską Komisję Pomocy Polakom i prowadzony przez polskiego lekarza, dra Henryka Szwalbego. Nie wiem jednak, czy i w jaki sposób wykorzystywała zdobyte na nim wiedzę i umiejętności. W rodzinnych opowieściach brak niestety szczegółów o pobycie Wujcia Naczelnika i ciotki Andy w Rumunii.
Ostatnim dokumentem dotyczącym Anny jest jej nekrolog – odręcznie wykaligrafowany na kartce papieru zeszytowego w kratkę. Zmarła w Turnu Severin wskutek choroby nerek 3 grudnia 1942 r., pochowana została na miejscowym cmentarzu prawosławnym. Mąż wystawił jej nagrobek, którego fotografię znalazłam w pozostawionych przez niego papierach. Są wśród nich jej akt urodzenia i ślubu, świadectwa nauki i pracy, zaświadczenia emerytalne, nie ma jednak żadnych listów, żadnych osobistych notatek. Jej niegdysiejsi uczniowie również dawno już zapewne odeszli, stąd nie dowiemy się, jakim była człowiekiem, jakim nauczycielem. Niech więc choć ten zapis życia zawodowego Anny z Nowachowiczów Ickowiczowej utrwali pamięć o tej jednej z nielicznych kobiet, które znalazły swe miejsce w karaimskiej historii.
(cdn.)
Liczba Karaimów w ostatnim stuleciu przedstawiała się następująco:
1897 rok- 12 894 osoby
1913 - 13 600
1926 - 8 300
1959 - 5 700
1979 - 3 341
1989 - 2 803
2002 - 1 890
Liczebność Karaimów na świecie wynosi w tej chwili około 1890 osób. Zamieszkują obecnie w takich krajach jak:
Ukraina- 1200 mieszkańców, z tej liczby 647 na Krymie
Rosja - 366 mieszkańców
Litwa - 237, z tego w Wilnie- 150 osób, w Trokach- 50 osób
Turcja - 80 osób
Polska - 45 osób.
Męski strój karaimski:
Kobiecy strój karaimski:
Dawna rycina XIX- wieczna przedstawiająca Karaimów w typowych dla nich strojach:
Fotografia jednego z nielicznych cmentarzy karaimskich- jest to cmentarz w Haliczu:
Cmentarz znajduje się na przedmieściach miasta, za rzeką Łukwią, we wsi Załukiew, na prawym, urwistym brzegu Dniestru. Pierwotną wielkość cmentarza trudno oszacować, ponieważ północna jego część obsunęła się w wody Dniestru. Wiele nagrobków zostało zniszczonych w trakcie działań wojennych. Obecnie na cmentarzu znajduje się 219 mogił z nagrobkami i 3 wymagające renowacji (Jurchenko I (i in.). 2000. Karaims'kje kladovišče bilja Galiča: katalog nadmogil'nix pam'jatnikiv. L'viv).
Karaimowie w "Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i Krajów Słowiańskich" z końca XIX wieku:
"Karaici, Karaimi, rolnicza sekta żydowska, osadzona między innemi w Haliczu. Podług tradycyj utrzymujących się pomiędzy karaitami, miał przodków ich sprowadzić książę Witołd w XV w. z Krymu i osiedlić częścią w Trokach, częścią w Łucku i Haliczu. Język tatarski, którym do dzisiaj mówią, potwierdza prawdziwość podania o ich pochodzeniu z Krymu. Nazwa pochodzi z hebrajskiego "karaim"- piśmiennicy, którzy trzymają się pisma św., niby czytania par excellantiam. Od tegoż wyrazu pochodzi i koran."
O halickich Karaimach.
Gmina Karaimska w Haliczu
Dzieje Gminy.
" Wedle przekazanej nam przez przodków tradycji, popartej materjałami piśmienniczemi, Karaimi w Haliczu są częścią sprowadzonych u schyłku XIV wieku przez Wielkiego Księcia Litewskiego Witołda kilkuset rodzin karaimskich z Krymu do Polski. Istnieją jednak także dane każące przypuszczać, że Gmina Karaimska w Haliczu istniała już znacznie wcześniej mianowicie już w IX stuleciu. o dziejach Gminy Halickiej w pierwszych stuleciach po ich osiedleniu się w Haliczu nie mamy prawie – poza drobnemi szczegółami zachowanemi w aktach grodzkich – żadnej wiadomości. Wiemy tylko, że Karaimi w Haliczu, tak jak ich bracia w Łucku, Trokach i Poniewieżu, mieli nadane im przez Królów Polskich przywileje, które im gwarantowały swobody i prawa, których nie mieli Żydzi.
Dopiero począwszy od roku 1686 możemy operować dokumentami i spuścizną. piśmienniczą i podać bliższe i dokładniejsze dane, co do życia i poziomu duchowego Gminy Halickiej.
Wedle tradycji żywo jeszcze do dziś przechowanej, stan Gminy Halickiej pod względem religijnym i duchowym przed rokiem 1686 był bardzo opłakany. w r. 1686 przybywają do Halicza z Deraźni dwaj uczeni mianowicie bracia Józef i Jezajasz. Widząc smutny stan Gminy postanawiają, obaj bracia wydźwignąć Gminę z upadku i osiadają, tu na stałe. Pierwszy z nich jako gorliwy kapłan oddany całą, duszą narodowi wziął się energicznie do pracy nad podniesieniem Gminy i w krótkim już czasie przy pomocy swego brata podniósł Gminę pod względem religijnym i duchowym to też w nagrodę za jego zasługi około odrodzenia Gminy Karaimi Haliccy nadali mu zaszczytny przydomek "Hammaszbir" t.z. Szafarz Wiedzy. Ze szkoły Maszbirów wychodzi znaczny zastęp uczonych i kapłanów tak z ich rodziny jak i innych, a w szczególności z rodziny Mordkowiczów, która to ostatnia również wydała ze siebie liczne grono uczonych, erudytów i kapłanów.
Z podniesieniem się poziomu religijnego i duchowego podnosi się również i dobrobyt Karaimów Halickich, to też spotykamy tu ludzi bogatych zamożnych, czego dowodem są liczne drogocenne ozdoby ofiarowane szczodrze dla Kienesy.
Karaimi przyjmują też udział w życiu publicznem ogólnopaństwowem. Mamy do dziś jeszcze ślady różnych deputacji i audiencji u różnych władców. Na miejscu w Haliczu Karaimi przez szereg lat piastują urząd seniorów. Jednym z wybitniejszych takich seniorów był Leon Leonowicz, który jako senior nosił kontusz i karabelę. On to po raz pierwszy zniósł w Haliczu karę chłosty, którą obywateli publicznie karano. Potomkowie Leona Leonowicza żywo zaważyli na dziejach Gminy Halickiej w XIX stuleciu. Syn jego Abraham Leonowicz, słynny uczony i mąż głębokiej wiedzy, był kapłanem przez blisko lat 50, a czasy jego kapłaństwa i pracy duszpasterskiej to prawdziwie złota era w życiu Gminy Halickiej. Ze szkoły Abrahama Leonowicza wychodzi cała plejada uczonych i biegłych w nauce i literaturze. On sam, człowiek o niepospolitych zdolnościach, przytem biegły w języku łacińskim, prócz mnóstwa oryginalnych utworów, prowadzi szeroką korespondencję ze światem naukowym roznosząc dobre imię Karaimów po całej Europie. Jako wzorowy kapłan nie zaniedbuje on także spraw społecznych Gminy. Kiedy Karaimi Haliccy dostawszy się pod zabór austrjacki zostali pozbawieni swych dawnych przywilejów, staje on jako orędownik zagrożonych praw przed rządem zaborczym i odzyskuje dla Karaimów utracone przywileje i prawa. w ślady swego ojca postępuje również syn jego Józef Leonowicz. Nie ustępuje on ojcu w wielkiej erudycji i zdolnościach oraz pracy naukowej. Obejmuje po ojcu osierocony posterunek kapłański, pisze samodzielne prace naukowe i liturgiczne i jak ojciec prowadzi rozległą ze światem naukowym korespondencję. z ogłoszeniem powszechnego obowiązku służby wojskowej jedzie do cesarza Franciszka Józefa i wyjednuje dla Karaimów przywilej pełnienia służby wojskowej bez broni w ręku. w ogóle z rodu tego wychodzi i później znaczny zastęp uczonych i kapłanów i stanowją oni bardzo chlubną kartę w dziejach Gminy.
Kienesa karaimska
Kienesa karaimska w Haliczu została zbudowana w roku 1830 po spaleniu się starej drewnianej. Dzięki ofiarności i nadzwyczajnej energii wspomnianego Abrahama Leonowicza oraz wydatnej pomocy późniejszego Hazzana Józefa Mordkowicza. Karaimi w Haliczu dostają okazałą świątynię, murowaną i pięknie wewnątrz rozmaitemi napisami i malowidłami ozdobioną. Malowidła na ścianach i suficie oraz pięknie rzeźbiony ołtarz to dzieło rąk nieodżałowanej pamięci Józefa Mordkowicza, który te prace bezinteresownie i własnoręcznie wykonał. Pożar w r. 1913 i wojna światowa zniszczyły Kienesę karaimską, którą po wojnie dzięki subwencjom rządowym skromnie odnowiono.
Położenie obecne
Karaimi w Haliczu liczą obecnie około 150 dusz. Zajmują się przeważnie rolnictwem i rzemiosłem. Młodzież kształci się w szkołach średnich i wyższych, widzimy Karaimów także w służbie państwowej. Jak w innych starych osiedlach tak i w Haliczu Karaimi zamieszkują zwarcie dzielnicę miasta, zwaną, „Karaimszczyzną”. Żyją w znojnej pracy w pełnej zgodzie z innemi narodowościami. Odrodzenie się Rzeczypospolitej powitali jako zbudzenie się z półtorawiekowej drzemki wśród obcego panowania. Pragną, zawsze i modlą, się o szczęcie i powodzenie dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej będąc święcie przekonani, że ze szczęściem i rozwojem Rzeczypospolitej pójdą w parze szczęście i rozwój Karaimów w Polsce."
(artykuł powyższy został opublikowany w piśmie historyczno-społeczno-kulturalnym "Awazmyz")
Historia witoldowo - jagiellońska
Karaimi, Karaici, grupa religijno-etniczna w rejonu Wilna, Trok, Poniewieża (na Litwie, Łucka, Halicza (na Ukrainie), w okolicach Eupatorii na Krymie. Karaimi przybyli w okolice Trok i Wilna w 2. poł. XIV w
W Polsce żyją do dziś potomkowie E. Nisanowicza, ucznia słynnego El Medigo (byłego przełożonego gminy karaimskiej w 1640), nadwornego lekarza i matematyka na dworze Radziwiłłów i na dworze królewskim Jana Kazimierza, a także potomkowie M. Sehana, karaimskiego kapitana wojsk Kazimierza Jagiellończyka.
Z Krymu w XIII-XIV w. niewielka grupa ludności karaimskiej przesiedliła się na ziemie księstwa halicko-wołyńskiego, tworząc gminy wyznaniowe (dżymaty) w Haliczu, Darażnie, Ołyce, Kotowie, Lwowie, Łucku.
W końcu XIV w. Wielki Książę Litewski Witold osiedlił kilkaset rodzin Karaimów na Litwie. Osiedli zwłaszcza w Trokach, ówczesnej stolicy W. Ks. Litewskiego. Stanowili ochronę osobistą księcia oraz książęcej siedziby - zamku trockiego na wyspie. Powierzenie osobistego bezpieczeństwa nowoprzybyłemu ludowi świadczyło o znakomitej opinii Karaimów znanych jako ludzi uczciwych i niesprzedajnych.
Karaimi osadzeni zostali w 32 miejscowościach leżących na ówczesnym pograniczu W. Ks. Litewskiego z terenami zajmowanymi przez Zakon Kawalerów Mieczowych. Stanowili część załóg warowni strzegących bezpieczeństwa granic.
Litewscy Karaimi zorganizowani zostali na zasadach nadanego im na mocy przywileju Kazimierza Jagiellończyka z 27 marca 1441 r. tzw. prawa magdeburskiego, zapewniającego samorząd. Prawo to w wiekach średnich z reguły bywało przyznawane ludności katolickiej, wyjątkowo zaś - prawosławnej. Nadanie tego prawa mieszczanom karaimskim jest jedynym znanym przypadkiem udzielenia go ludności niechrześcijańskiej.
W okresie późniejszym od wielkich książąt litewskich i królów polskich otrzymywali liczne przywileje, grunty i pola uprawne. Karaimi litewscy byli wyłączeni spod jurysdykcji miejskiej i podporządkowani władzy własnego, dożywotnio przez nich obieralnego wójta, zatwierdzanego przez wielkiego księcia i odpowiedzialnego jedynie przed księciem. Ani wojewoda, ani starosta trocki ani ich przedstawiciele nie mogli wtrącać się w sprawy Karaimów.
Zatargi między Karaimami a chrześcijanami rozstrzygał sąd złożony z karaimskiego wójta i wojewody, lub jego przedstawiciela. Podstawowe znaczenie dowodowe miała przysięga, przez Karaimów składana zgodnie z nakazami ich religii. Sytuacja taka panowała do rozbiorów.
Czas rozbiorów
Po ostatnim rozbiorze Litwy i Polski w 1795 r dżymaty w Haliczu, Kukizowie i Załukwi znalazły się w granicach Austro-Węgier, a wszystkie pozostałe - w Imperium Rosyjskim. Ponieważ nieco wcześniej (1783 r.) do Rosji został też wcielony Chanat Krymski, więc prawie wszystkie dżymaty znalazły się w jednym państwie, co znacznie ułatwiało wzajemne kontakty. Spora część Tatarów nie zaakceptowała władzy rosyjskiej i pragnęła wyemigrować do krajów muzułmańskich, głównie do Turcji. Wielu z nich było właścicielami dużych posiadłości ziemskich, więc starali się przed wyjazdem sprzedać je. Wielkie areały sadów i winnic przeszły w ręce bardziej zasobnych rodów, również i karaimskich. Podczas wojny krymskiej (1853-1856) w myśl zarządzenia władz lokalnych część ludności, w tym sporo Karaimów, była ewakuowana z Krymu. Po zakończeniu wojny jedni z nich powrócili, inni pozostali w nowych miejscach zamieszkania, gdyż ogromne obszary imperium i rozwijające się miasta z siecią różnych szkół stwarzały dotychczasowym sadownikom i hodowcom owiec możliwości emancypacji, rozwoju i awansu.
W wieku XVIII i XIX powstawały silne ośrodki karaimskie w miastach imperium (Petersburg, Moskwa, Kijów, Charków, Odessa, Rostów n/Donem, Briańsk i in.). W XIX w. stan prawny Karaimów w Rosji został skodyfikowany w "Prawach wyznań obcych, tom XI, cz. I, ks. IV, par. 1261 - 1298" Ustawodawstwo rosyjskie określało prawne położenia gmin wyznaniowych, w zasadzie akceptując ich dotychczasową organizację wewnętrzną. Tak więc duchowieństwo składało się z hachanów, hazzanów i szamaszów. W 1837 r. ustanowiono urząd Hachana Taurydzko-Odeskiego i Karaimski Zarząd Duchowny w Eupatorii, w 1850 r. pod jego kompetencje poddano także dżymaty w guberniach zachodnich, zaś w 1863 r. wydzielono te dżymaty, tworząc drugi urząd Hachana i Zarząd Duchowny w Trokach oraz przydzielając na jego utrzymanie 160 dziesięcin ziemi rządowej.
Hachan sprawował najwyższą władzę duchowną w swym okręgu, jednak decyzje dotyczące poszczególnych dżymatów podejmował po uzgodnieniu z hazzanami danej kienesy. Przy każdej kienesie przewidywano dwóch hazzanów - starszego (ułłu) i młodszego oraz szamasza. Hazzanowie spełniali funkcje duszpasterskie, natomiast szamasz zarządzał majątkiem świątyni i nauczał dzieci. Wszystkie godności były obieralne, w zasadzie dożywotnio, jednak po upływie 3 lat od wyboru członkowie dżymatu mogli większością 2/3 głosów podjąć uchwałę o wystąpienie do władz o usunięcie duchownego, jeśli uznali, że nie wykazuję się on wystarczającymi kwalifikacjami. Hazzani pełnili również obowiązki urzędników stanu cywilnego - udzielali ślubów i rozwodów oraz rejestrowali urodzenia i zgony. Od 1894 do 1919 r. w Eupatorii (na Krymie) działało 6-letnie duchowne seminarium kształcące hazzanów dla około 30tu dżymatów karaimskich istniejących w ówczesnym Imperium Rosyjskim. W późniejszym okresie szkół takich już nie było i nowi kandydaci do tego zawodu szkolili się praktykując u boku doświadczonych hazzanów.
W państwie polskim
W Polsce do czasu wydania polskich przepisów prawnych obowiązywały poprzednie przepisy państw zaborczych. W granicach Polski znajdowały się 3 dżymaty z byłego zaboru rosyjskiego i 1 - z austro-węgierskiego, a zatem obowiązywały w nich różne prawa i potrzebne było ich ujednolicenie. W Haliczu i Łucku były duże zniszczenia w kienesach.
Jednak w Trokach już 24.09.1920 r. wybrano hazzana Szymona Firkowicza, który od 1922 r. był też p. o. hachana. Dnia 20.04.1921 r. (jeszcze w czasach tzw. Litwy Środkowej) zarejestrowano Wileńskie Stowarzyszenie Karaimów, którego zarząd przygotował projekt przepisów o stosunku rządu do KZR.
Wybory hachana odbyły się w Trokach 23.10.1927 r. Jednomyślnie wybrany został Seraj Szapszał (8.05.1873 - 18.11.1961), poprzednio (1915 - 1919) Hachan Taurydzko-Odeski.
Sejmowe regulacje prawne uchwalono 26.04.1936 r. na uroczystym spotkaniu z Karaimami i Tatarami wręczono Hachanowi Szapszałowi i Muftiemu Szynkiewiczowi egzemplarze ustaw i wysokie odznaczenia państwowe.
Ustawa wprowadziła silniejszą pozycję prawną hachana, który skupiał władzę wykonawczą, prawodawczą i sądowniczą, a Zarząd Duchowny miał pełnić rolę doradczą i był zwoływany przez hachana stosownie do jego decyzji.
Po II wojnie światowej
Ziemia karaimska w Trokach (tzw. Pola Królewskie) była nadana jeszcze przez w. ks. Witolda i w tym stanie prawnym przetrwała aż do przekazania kołchozowi w 1947 r., co dotychczas - mimo odzyskania przez Litwę niepodległości - nie zostało zmienione.
Religia karaimska
oparta jest na Starym Testamencie, a zwłaszcza na zawartym w nim Dekalogu, z zasadą i obowiązkiem indywidualnego i niezależnego od jakichkolwiek autorytetów ich przyswajania i interpretacji. Późniejsze uzupełnienia były dopuszczalne pod warunkiem, że nie zawierały sprzeczności z Biblią. W odróżnieniu od trzech innych religii monoteistycznych, tzn. mojżeszowej, chrześcijańskiej i mahometańskiej, których podstawą również jest Stary Testament, ale uzupełniony odpowiednio: Talmudem, Nowym Testamentem i Koranem, podstawą religii karaimskiej jest Pięcioksiąg (Księgi: 1. Rodzaju lub Początku - Genesis, 2. Wyjścia- Exodus, 3. Kapłaństwa - Leviticus, 4. Liczb - Numeri, 5. Powtórzonego Prawa - Deutoronomium) i 19 Ksiąg Proroków, a Dekalog (Dziesięcioro Przykazań) jest zasadniczym drogowskazem i kodeksem moralnym i etycznym.
Głównym kodyfikatorem był Anan syn Dawida z Basry (zm. 775 r.), który głosił, że Stary Testament jest tak doskonały, iż nie może być zmieniany, ani niczym uzupełniany. Nałożony na wiernych obowiązek indywidualnego poznawania i interpretacji treści Pięcioksięgu wywoływał potrzebę przyswajania języka hebrajskiego, w którym Księgi te były znane, a uważano, ze trzeba je poznawać w oryginale, gdyż każdy ich przekład na język karaimski jest już cudzą interpretacją (przez tłumacza).
Na liturgię karaimską składają się psalmy i fragmenty ksiąg biblijnych oraz na ich kanwie osnute hymny religijne. W modlitwach zawarte są treści: pochwalne, dziękczynne, pokutne, błagalne i wyrażające wyznanie wiary. Teksty Starego Testamentu czytano w języku oryginału, tzn. hebrajskim, inne modlitwy - w języku karaimskim.
Święta i dni uroczyste, to: Sobota - Szabbat kiuniu, Dzień Nowiu - Janhy aj, Wielkanoc - Chydży Tymbyłłarnyn, Zielone Święta - Chydży Aftalarnyn, Święto Trąb - Chydży Byrłyharnyn, Święto Plonów - Chydży Ałaczychłarnyn, Dzień Odpuszczenia Grzechów - Boszatłych Kiuniu. Obowiązują różne posty, zwłaszcza związane z żałobą po zmarłych, a wśród Karaimów litewsko-polskich - w lipcu, podczas obchodów rocznicy epidemii dżumy w 1710 r., która zdziesiątkowała ludność karaimską W. Ks. Litewskiego.
Język karaimski
jakim posługują się Karaimi litewsko-polscy oraz zamieszkali na Półwyspie Krymskim należy do grupy języków tureckich. Spośród kilkudziesięciu języków i dialektów grupy tureckiej język karaimski jest najbardziej na zachód wysuniętą częścią składową tej grupy. W systemie klasyfikacyjnym karaimski należy do gałęzi kipczackiej zwanej też połowiecką lub kumańską.
Najbardziej spokrewnionymi z karaimskim są dawne i współczesne języki kipczackie. Do nich zaliczyć wypada w pierwszym rzędzie zabytek językowy z XIV w. tzw. Codex Cumanicus, następnie wymarły już turecki język Ormian polskich. Z żywych języków współczesnych - kumycki, karaczajski i bałkarski na Kaukazie oraz tatarski. Język karaimski dzieli się na wschodni, z terenów Półwyspu Krymskiego oraz zachodni, którym posługują się Karaimi litewsko-polscy. Wyróżnia się jednak dialekty: trocko-wileński i łucko-halicki.
Najstarszy druk karaimski sięga pierwszej połowy XVI w. Utwory świeckie, przeważnie poetyckie, pojawiają się na przełomie XIX i szczególnie w wieku XX. I tak ze skupiska w Trokach k/Wilna pochodził poeta Szymon Kobecki, który jest m. in. autorem popularnej kołysanki wydanej drukiem w 1904 r. Natomiast z ośrodka w Haliczu wywodzi się poeta Zachariasz Abrahamowicz, autor poezji lirycznej. W okresie międzywojennym nastąpił w Polsce pełniejszy rozwój literatury karaimskiej. W latach trzydziestych w Łucku na Wołyniu ukazywało się pierwsze w dziejach czasopismo w języku karaimskim. Nosiło ono tytuł Karaj Awazy (Głos Karaima). Wydawcą i redaktorem był zasłużony publicysta i pisarz Aleksander Mardkowicz. On też był autorem serii wydawniczej pod nazwą Biblioteczka karaimska. Dziełem Mardkowicza był opracowany przez niego słownik dialektu łucko-halickiego opublikowany w 1935 r. Autorem wielu utworów był poeta i pisarz karaimski Szymon Firkowicz ze skupiska w Trokach, zmarły w 1982 r. Jego wiersze i sztuki sceniczne przyczyniły się w dużej mierze do opublikowania rozprawy naukowej prof. Tadeusza Kowalskiego na temat dialektu trockiego z obszernym komentarzem językoznawczym tego dialektu. Obok literatury pisanej poczesne miejsce zajmuje ustna twórczość ludowa.
Największe jednak zasługi w dziedzinie badań i publikacji karaimskich tekstów folklorystycznych położył polski turkolog prof. Włodzimierz Zajączkowski, który był też jednym ze współautorów Słownika polsko karaimsko rosyjskiego. Piśmiennictwo karaimskie wzbogacone zostało o szereg przekładów z literatury polskiej. Do najstarszych należą tłumaczenia poezji Jana Kochanowskiego.
Chodzi tu o przekład pieśni religijnej Kto się w opiekę w wieku XVIII-ym. Z okresu międzywojennego pochodzą tłumaczenia poezji Adama Mickiewicza. Najwcześniej została przełożona Oda do młodości oraz sonet Droga nad Czufut Kale. W następnej kolejności dokonano przekładu pozostałych sonetów krymskich. Przełożona też została pieśń Alpuhara z Konrada Wallenroda. Obok wymienionych utworów, które ukazały się drukiem istnieje też tłumaczenie pięciu ksiąg Pana Tadeusza, które podobnie jak wiersz Trzech Budrysów pozostają w formie rękopisu.
Karaimi - po wojnie
W pierwszych latach powojennych tradycje karaimskie były pielęgnowane powszechnie. Organizowano sobotnie i świąteczne nabożeństwa, spotkania. W grudniu 1946 r. odbył się we Wrocławiu zjazd młodzieży, jednak z upływem lat sytuacja pogarszała się. Zmalała ilość osób aktywnie uczestniczących w życiu religijnym i społecznym. Dopiero w latach 70 pojawiło się nowe pokolenie z silną potrzebą integracji i podtrzymywania tradycji dostosowanej do nowych realiów. Podjęto próbę odnowienia więzi społecznych na organizowanych w Warszawie zjazdach, które pomagały jednoczyć społeczeństwo. Pierwszy zjazd, w październiku 1975 r., zgromadził ok. 110 osób, co przy ogólnej liczbie Karaimów w Polsce, ocenianej na ok. 200 osób, było wynikiem budującym.
Zjazd w 1988 roku, na którym gościli przybysze z Litwy był bodźcem do zorganizowania w Trokach w 19-20.08.1989 zjazdu, na który przybyli oprócz obywateli Polski przybyli Karaimi z wielu miejsc ZSRR, z Moskwy, Leningradu, Kijowa, Charkowa, miast Krymu, Ałma-Aty i wielu innych. Zebrało się ponad 400 osób, dla większości których ta enklawa karaimizmu była iskierką ich własnej historii w mrokach komunizmu. Większość z nich po powrocie do domów, korzystając z odwilży i pierestrojki zaczęła stowarzyszać się w organizacjach karaimskich.
Kolejny zjazd na Litwie w 1997 roku, związany z obchodami 600-lecia sprowadzenia przez Księcia Witolda Karaimów na Litwę zgromadził około 300 osób, gości z Europy i przedstawicieli karaimskich organizacji społecznych, które swe powstanie zawdzięczały poprzedniemu zjazdowi, z wielu miast Rosji i Ukrainy, Krymu. Delegacja z Polski licząca blisko 60 osób czynnie się włączyła do prac organizacyjnych, przedstawiono szereg referatów, a dzieci z Polski grały w wystawianej sztuce teatralnej "Tirlik jołda, tirlik Trochta" - "Życie w drodze, życie w Trokach", napisanej na tę okazję przez trockiego Karaima Szymona Juchniewicza w trzech językach, m in. po polsku.
W 1998 roku delegacja Karaimów polskich aktywnie uczestniczyła (wygłoszony referat) w uroczystych obchodach 750-lecia zamieszkiwania Karaimów w Haliczu, a w 1999 w otwarciu i ponownemu poświęceniu odremontowanej kienesy w Eupatorii, na Krymie. W roku 2001 dzieci karaimskie uczestniczyły w warsztatach malarskich zorganizowanych w Trokach na terenie Trockiego Historyczno-Narodowego Parku Kultury, efektem tych warsztatów było przedstawienie oraz wystawa prac o tematyce karaimskiej prezentowana w Litewskim Sejmie. W roku 2002 uczestniczyły dzieci w dwutygodniowym obozie połączonym z warsztatami plastycznymi i teatralnymi: "Żywa historia Trok - 2002". Spotkania te pozwalają najmłodszej generacji nawiązywać kontakty i pogłębiać wiedze o swych korzeniach.
Dzień dzisiejszy
W 1997 roku na zebraniu założycielskim w Warszawie podjęto decyzję o powołaniu Związku Karaimów Polskich, stowarzyszenia społeczno-kulturalnego, Podjęto w roku 1999 udaną próbę reaktywowania wydawanego w latach 80 czasopisma "Coś" (w 1988 r. nastąpiła zmiana tytułu na Awazmyz - "Nasz głos"). Wydanych kilka numerów spotkało się z żywym odzewem i zainteresowaniem społeczeństwa karaimskiego w Polsce, na Litwie, Ukrainie i w Rosji. Rośnie liczba korespondentów pisemka pragnących dzielić się swymi doświadczeniami, przemyśleniami i wspomnieniami.
Duże znaczenie w ostatnich latach, w nawiązywaniu i podtrzymywaniu więzi społecznych Karaimów i osób o pochodzeniu karaimskim odgrywa internet, medium pozwalające w sposób szybki i bezproblemowy przekazywać informacje i dane.
Istniejące dziś w Polsce skupiska karaimskie powstałe po II wojnie światowej znajdują się w różnych okręgach naszego kraju. Karaimi zamieszkują obecnie w Warszawie i okolicach, na Wybrzeżu, na Dolnym Śląsku i w Krakowie. Tak daleko odległe od siebie miejsca zamieszkania nie sprzyjają konsolidacji ludności karaimskiej. Brak codziennych kontaktów również nie przyczynia się do większego ożywienia życia społecznego. Wszystko to razem utrudnia w dużej mierze kultywowanie języka ojczystego, który jest używany w ramach poszczególnych rodzin.
19 -21 września 2003 odbyły się w Warszawie, w obiektach Wojskowej Akademii Technicznej, przy ul Kaliskiego 25a i Kaliskiego 9, Karaj Kiuńlari - Dni Karaimskie, na które składają się z seminarium pt.: "Dziedzictwo narodu karaimskiego we współczesnej Europie", Koncertu Galowego, warsztatów kulinarnych oraz tanecznych oraz prezentacji kuchni karaimskiej.
Uczestnikami Dni Karaimskich było 279 gości, w tym 95 z Polski, pozostali z 11 krajów: Litwy, Krymu i Ukrainy, Rosji, Francji, Australii, Estonii, Kanady, Niemiec, Węgier, USA. Równolegle z Seminarium odbywały się warsztaty tańca karaimskiego dla dzieci i młodzieży prowadzone przez zaproszoną z Litwy instruktorkę - specjalistkę od tańców wschodnich Dianę Fedorovič. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się również warsztaty kuchni karaimskiej prowadzone przez Eugenię Kobeckienie z Wilna, która prezentowała proces przygotowania tradycyjnej potrawy karaimskiej - kybynów. Koncert prowadziła Rima Kungurcewa, animatorka kultury karaimskiej obecnie zamieszkująca w Niemczech. W programie był występ zespołu dziecięcego z Polski i Litwy, który zaprezentował tańce karaimskie - kaitarmę oraz przedstawienie prezentujące życie codzienne w XVII w. Następnie wystąpił pianista Romuald A. Aivaz z St. Petersburga, który zagrał utwory kompozytorów karaimskich Majkapara i Arama Ajwaza oraz polskiego - Fryderyka Chopina. Szczególnym wydarzeniem był ponad godzinny koncert Valentina V. Kapon-Iwanova i Svietlany Saitovei z Ukrainy. Zaprezentowali oni wiązankę karaimskich pieśni ludowych i współczesnych utworów - kaitarmy w aranżacjach Valentina G. Kapon-Ivanova.
Zgodnie religijną tradycją karaimską sobotni poranek rozpoczął się od wspólnej modlitwy - nabożeństwa porannego prowadzonego przez zaproszonych: hazzana Viktora Teriaki z Eupatorii i Towijasza Ławrynowicza z Trok. Dla wielu osób była to pierwsza okazja wysłuchania tradycyjnej karaimskiej modlitwy. Przed wejściem na salę modłów wszyscy mieli możliwość otrzymania jednorazowych nakryć głowy, które obowiązują przy modlitwie.
Sobotni wieczór wieńczył bankiet połączony z degustacją karaimskiej kuchni. Dla uatrakcyjnienia wspólnej zabawy na bankiecie obowiązywała waluta zjazdowa - bita specjalnie na tę okoliczność moneta Ałtyn , nazywana przez uczestników ałtynkami. Za ałtynki w bufecie prowadzonym przez dzieci można było zakupić specjały kuchni karaimskiej przygotowane przez gospodynie: kybyny, jentyki, katłamki, chałwę, bułki - reszetka i łoduszka, słodkie pierożki z orzechami oraz głowacza wędzonego i suszonego, ikrę z głowacza, basturmę, i wiele innych.
Niedzielny poranek był okazją odwiedzenia miejsca spoczynku polskich Karaimów, cmentarza na Redutowej. Towjasz Ławrynowicz zaintonował wspólną modlitwę przy grobach Aleksandra Dubińskiego i hazzana Rafała Abkowicza.
Karaimi mieszkają przede wszystkim w Warszawie i okolicach, Wrocławiu, ale także w Trójmieście, Opolu oraz w Krakowie. Zatracili znajomość ojczystego języka, wyróżnia ich natomiast religia karaimska, wywodząca się z judaizmu.
Polecam ciekawe filmy o ukraińskich Karaimach-
http://youtu.be/KKV4h3agLl8
-
http://youtu.be/a50LOrKC1CU
Niestety, oba filmy są po rosyjsku, ale to chyba nie będzie przeszkodą.
Poznajmy bliżej Karaimów.
Imiona Karaimów z Halicza
Haliccy Karaimi posługiwali się dwoma, a niekiedy nawet trzema imionami: imieniem religijnym, stosowanym podczas wszelkich ceremonii o charakterze religijnym i podanym na sporządzonym w języku hebrajskim epitafium na nagrobku, imieniem świeckim, używanym z kolei we wszelkich czynnościach urzędowych (szkoła, praca, sąd), mającym czasem spolonizowaną formę imienia religijnego lub będącym jego powszechnie przyjętym zamiennikiem oraz zdrobnieniem, które nie zawsze musiało być w wyraźny sposób związane z pozostałymi imionami.
Praktyka posługiwania się równolegle dwoma rodzajami imion nie jest charakterystyczna wyłącznie dla Karaimów. Imiona religijne (szem ha-kodesz – imię święte) i świeckie (kinnui) stosowali Żydzi. Również współcześni Turcy nader często nadają dzieciom pierwsze imię muzułmańskie, pochodzenia arabskiego (np. Mehmet czy Ali) i drugie, świeckie, najczęściej tureckie (wybierane ze względu na jego walory estetyczne). Dość charakterystyczne dla Karaimów z Halicza jest natomiast posługiwanie się zdrobnieniem nie zawsze powiązanym z dwoma pozostałymi imionami.
Źródłem informacji o imionach jest przede wszystkim wypis z ksiąg metrykalnych, sporządzony w styczniu 1940 r, gdy władze radzieckie nakazały przekazanie wszelkich akt stanu cywilnego do organów radzieckiej administracji. Zgodnie z informacjami uzyskanymi od nieżyjącej już Janiny Eszwowicz (1931-2003), w ciągu jednej nocy przepisano księgi ślubów, urodzin i zgonów, by następnego dnia rano oddać dokumenty, po których później ślad zaginął. Księgi obejmowały prawdopodobnie okres od ok. 1830 roku (prawdopodobnie wcześniejsze zapisy spłonęły w wielkim pożarze, który miał miejsce w tym czasie). Zapiski dotyczące urodzeń rozpoczynają się w 1830 r., zgonów w 1835 r., ślubów w 1831 r. Wypis jest skrótowy i niekompletny – pominięto wiele cennych z dzisiejszego punktu widzenia danych, jak np. imiona rodziców i nazwiska świadków przy ślubach, nazwiska panieńskie matek oraz imiona i nazwiska kumów (rodziców chrzestnych) przy narodzinach czy miejsca i przyczyny zgonu. Dane te byłyby cenne nie tylko ze względów genealogicznych, ale też pozwoliłyby zorientować się co do stosunków towarzyskich czy warunków ówczesnego życia. Mimo to wypis pozostaje najlepszym źródłem o oficjalnie nadawanych imionach. Nieco informacji o imionach używanych na zewnątrz znaleźć można w dokumentach urzędowych (np. umowach, różnego rodzaju aktach itp.).
Źródłem informacji o imionach „świętych” są przede wszystkim nagrobki z karaimskiego cmentarza, położonego w podhalickiej wsi Załukiwe (Załukwa), na wysokim brzegu Dniestru – zostały one szczegółowo opisane w „Karaimskie kladowyszcze bila Halycza”1. Imiona zawierają także notatki dotyczące genealogii kilku rodzin sporządzone w latach 60. przez szamasza Mojzesza Szulimowicza (1882-1974) – małe karteluszki zapisane w języku karaimskim alfabetem hebrajskim. Imiona religijne występują także w zapiskach ważnych wydarzeń z życia rodzinnego na wewnętrznej stronie okładki modlitewników. Z kolei imiona używane w rodzinie Eszwowiczów poznać można ze zbioru kyna (elegii żałobnych), których zbiór się zachował.
Z zachowanych listów, głównie z lat 30-tych, niestety nie starszych, można poznać używane zdrobnienia. Podobne informacje znajdują się niekiedy w podpisach na odwrocie fotografii. Nieocenionym i bezsprzecznie najlepszym źródłem informacji pozostają oczywiście członkowie karaimskiej społeczności z Halicza2.
O halickich Karaimach.
Tradycja głosi, że Karaimi pojawili się w stolicy Rusi Czerwonej już w połowie XIII w. Używany w halickiej gminie specyficzny kalendarz, liczący lata od jej powstania, wskazywał na rok 1246, czyli półtora wieku przed osiedleniem się Karaimów w Wielkim Księstwie Litewskim. Do Halicza miał ich sprowadzić z Krymu książę halicki Daniel – z Sołchatu, a także z Mangupu i Kaffy przybyło na brzeg Dniestru 80 rodzin. Najstarszy zachowany dokument, w którym mowa o halickich Karaimach, to spis podatkowy, tzw. pogłówne karaimskie z 1550 r. Można także przypuszczać, że dane z inwentarza starostwa halickiego z 1536 roku, wymieniającego 29 właścicieli domów i 13 komorników, dotyczą społeczności karaimskiej. Wojny prowadzone przez Rzeczpospolitą w XVI i XVII wieku, niepokoje i epidemie spowodowały spadek liczby ludności karaimskiej, któremu towarzyszył upadek życia duchowego. Jego odrodzenie nastąpiło wraz z przybyciem w roku 1685 z Derażna na Wołyniu uczonego męża, Józefa syna Samuela, który uporządkował sprawy religijne i zapoczątkował ród halickich hazzanów, przez ponad 100 lat sprawujących duchowe przywództwo gminy.
Po rozbiorach gmina w Haliczu została oddzielona kordonem granicznym od pozostałych skupisk karaimskich, z którymi połączyła się dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. W okresie międzywojennym haliccy Karaimi aktywnie włączyli się w prace nad ustawą regulującą status prawny społeczności w państwie polskim. Kwitło życie społeczne i kulturalne, którego głównymi animatorami byli: Sabina z Samuelowiczów Nowachowiczowa (1885–1960), Zarach Zarachowicz (1891–1952), nauczyciel w karaimskiej szkółce, ribbi Leon Eszwowicz (1887–1947), kolejarz i zarazem miłośnik teatru Leon Sulimowicz (1884–1941?) oraz przedstawiciel ówczesnej karaimskiej młodzieży, Samuel Szulimowicz (1908–1980). Kres temu ożywieniu położyła II wojna światowa. W 1944 r. wobec narastającego zagrożenia ze strony ukraińskich nacjonalistów grupa halickich Karaimów zdecydowała się opuścić starą siedzibę i przenieść w pobliże Warszawy. Po wojnie dołączyli do nich Karaimi-żołnierze LWP i powracający z łagrów. Pod stalinowskimi represjami życie społeczne i religijne w halickiej społeczności praktycznie zamarło. Gmina powoli się wyludniała. Obecnie w Haliczu mieszka zaledwie troje Karaimów.
Wybór imienia dziecka
Imiona nadawano dzieciom nie kierując się gustem, modą czy znaczeniem imienia, ale zwyczajem nadawania nowonarodzonemu imienia nieżyjącego bliskiego krewnego. Najstarszy syn otrzymywał najczęściej imię dziadka ze strony ojca. Jeżeli dziadek jeszcze żył w momencie narodzin wnuka, dziecko otrzymywało imię po swoim pradziadku lub po nieżyjącym bracie ojca, po dziadku ze strony matki, w dalszej kolejności po braciach ojca i dziadka. Kolejni synowie byli nazywani po braciach ojca lub po dziadku ze strony matki, ewentualnie braciach matki itd. Wydaje się, że o wyborze, po którym krewnym miało dziecko nosić imię, decydował w znacznej mierze także sentyment żywiony wobec zmarłego. Dziewczynki otrzymywały imię po babci ze strony ojca, babci ze strony matki, po którejś z prababek lub po siostrze ojca, siostrze matki. Zdarzały się wypadki nadawania najstarszemu synowi imienia krewnego ze strony matki – nie zawsze dlatego, że krewni ze strony ojca jeszcze żyli. Być może miała tu też znaczenie pozycja społeczna rodziny matki.
Spotyka się także nadawanie imienia po znanej i szanowanej osobie, przy czym pokrewieństwo między nią a nowonarodzonym nie musiało wcale być bliskie. Np. gdy 28.01.1851 r. zmarł halicki hazzan Abraham Leonowicz, w ciągu 2 lat od jego śmierci imię Abraham nadano sześciu chłopcom (czterem z rodziny Leonowicz, po jednym u Szulimowiczów i Nowachowiczów – w tych dwóch ostatnich rodzinach nie było to często spotykane imię).
Nie nadawano imion noszonych przez żyjących bliskich krewnych (choć dość często zdarzało się, że synowie dwóch braci mieli to samo imię – obaj zostali nazwani po dziadku). Zasada ta była dość ściśle przestrzegana. Uważano bowiem, że nadanie nowonarodzonemu imienia po żyjącym wstępnym lub innym starszym krewnym „wypchnęłoby” starszego imiennika na tamten świat3. Nie unikano natomiast nadawania tego samego imienia kolejnemu dziecku, jeżeli jego starszy brat czy siostra, noszący to imię, zmarł w dzieciństwie – nadawano imię „do skutku”.
Ta praktyka spowodowała, że w Haliczu istniała stała pula pozostających w użytku imion religijnych – męskich i żeńskich. Siłą rzeczy równie niewielkie, choć z pewną możliwością modyfikacji, były możliwości wyboru odpowiadających im imion świeckich.
Dobór imion świeckich
Odpis rejestrów urodzeń zaczyna się w 1830 r. Początkowo w spisie przeważają hebrajskie lub spolszczone formy imion (często w formie już zdrobniałej), potem pojawiają się stopniowo polskie odpowiedniki imion hebrajskich, by potem (lata 20- i 30-te) ustąpić miejsca popularnym imionom polskim, na podstawie których nie zawsze można się domyślić ich religijnego odpowiednika (Ada, Regina, Tamara, Mira, Irena, Zenon, Bogusław, Emanuel, Gabriel, Teresa, Walentyna). Wybór takich niespotykanych poprzednio imion mógł wynikać zarówno z mody i chęci dostosowania się do niekaraimskiego otoczenia i w wyniku tego zaniechania tradycji, jak i z faktu, że część małżeństw z tego okresu była zawierana z osobami pochodzącymi z innych gmin, gdzie w użytku pozostawały inne imiona.
Na podstawie zapisów urodzin i zgonów (imię zapisane przy urodzeniu i imię przy śmierci danej osoby bywają różne) można zauważyć pewne prawidłowości związane z odpowiednikami imion religijnych.
W wypadku niektórych imion stosowano spolszczoną formę hebrajskiego imienia, np.
Mosze – Mojżesz
Avraham – Abraham
Josef – Józef
Icchak – Izak
Szełomo – Salomon
Szełomit – Salomea
Zacharia – Zachariasz
Chana – Anna
Simcha – Szymon
Rivka - Rebeka (1 przypadek)
Jakow - Jakub
Niektóre imiona nie występowały jednak w postaci polskiego odpowiednika, mimo jego istnienia, np. Nowach – a nie Noe.
Imię Jeszua występuje w typowo halickiej formie Eszwa, w późniejszych latach Ezua, imię Szałom zaś jako Szulim.
Nie zawsze oczywiście stosowano odpowiednik – w spisie pojawiają się także hebrajskie formy imion (np. Zarach czy Mordechaj), które nie mają formy spolszczonej. Świeckie imię było dobierane również na podstawie jego brzmieniowego podobieństwa do imienia religijnego:
Mordechaj - Marek, Marceli
Abraham – Adolf
Levi – Leon
Dewora - Dorota, Domicela
Malka - Malwina, Amalia
Sara - Sabina
W niektórych wypadkach trudno stwierdzić, dlaczego stosowano taki, a nie inny odpowiednik – np. dla imienia Ruchama stosowano odpowiednik Janina, Riwka stawała się Liną (ale także Reginą). Niekiedy „źródłem” imienia świeckiego była forma zdrobniała imienia religijnego, np. Ester – Stesia – Stefania, Szełomit – Sionia – Sonia – Zofia lub Mojżesz – Monio – Mundek – Edmund, Zygmunt.
Nie stosowano praktyki tłumaczenia imion, to znaczy dobierania imion polskich odpowiadających znaczeniowo imionom hebrajskim.
Niektóre imiona polskie były stosowane jako odpowiednik dwóch imion religijnych, np. Leonem mógł zostać zarówno Szałom, jak i Lewi. Co ciekawe, imię Lewi ani razu nie pojawia się w spisie w formie hebrajskiej, jedynie jako Leon, podobnie jak Szemoel jest zawsze Samuelem. O tym, że imiona te były stosowane w spolszczonej formie już od dawna, świadczą nazwiska: Leonowicz, Samuelowicz, Abrahamowicz. Nazwiska są też świadectwem, że również wtedy były w użyciu takie formy imion, jak Eszwa (Eszwowicz) czy Szulim (Szulimowicz).4
Zdrobnienia
Zdrobnienia były stosowane nagminnie – widać to bardzo wyraźnie np. w rejestrach zgonów, gdzie zmarli figurują często pod zdrobniała forma imienia, ale także w rejestrze urodzin, gdzie od razu wpisywano imię w zdrobniałej formie: Sałoś, Mortko, Icko, Mincia, Nesia, Siunek, Malcia, Sionia, Stesia, Masia. Forma zdrobniała Tyncia od Ester jest zaświadczona także na jednym z nagrobków5 jako imię świeckie. Od form zdrobniałych zostały utworzone nazwiska Mortkowicz, Moskowicz, Ickowicz.
Na ogół rozpoznanie, od jakiego imienia pochodzi forma zdrobniała nie nastręcza trudności: Zacharko od Zachariasza, Nowcio od Nowacha itp. Nie zawsze jest to jednak tak jednoznaczne, np. Mundek może być zdrobnieniem Mojżesza (częściej) i Mordechaja (rzadziej), Siunek to Ezua (najczęściej), ale także Simcha czy Abraham. Niekiedy związek pomiędzy imionami religijnym i świeckim oraz zdrobnieniem jest całkowicie niewidoczny, np. Szemoel – Józef – Mieczek.
Imiona podwójne
Sporadycznie spotyka się podwójne imiona u mężczyzn, jeden wypadek podwójnego imienia u kobiety (w późnym okresie – Teresa Anna ur. 1943). Szczególnie często podwójne imiona nadawano w rodzinach Leonowiczów (7), Szulimowiczów i Abrahamowiczów (po 6), Mortkowiczów (3 – to samo imię Mordechaj-Szałom), Ickowiczów (2), Po 1 przypadku zanotowałam u Eszwowiczów, Nowachowiczów, Samuelowiczów. Być może chodziło o odróżnienie dwóch osób urodzonych w podobnym czasie o tym samym imieniu (np. u Abrahamowiczów po zmarłym w 1875 r. Zachariaszu wnukowie: po 1. synu Zachariasz, ur. 1876, po 2. synu Zachariasz-Izak – ur. w 1878 r.) Czasem drugie imię w praktyce świeckiej pomijano, np. Jeszua-Josef Mortkowicz, ur. 1802, w rejestrze zgonów figuruje tylko jako Józef, ale na hebrajskim epitafium pod oboma imionami.
Imiona najczęściej i najrzadziej nadawane
Jak już wspomniałam, zwyczaj nadawania imion po zmarłych krewnych doprowadził do tego, że w użytku była stale ta sama grupa powtarzających się imion. „W obiegu” pozostawało osiemnaście imion męskich: Abraham, Beniamin, Dawid, Izak, Jakub, Jehuda (także Juda), Eszwa (Ezua, czyli Jeszua), Józef (Josef), Leon (Lewi), Mordechaj (także Marek, Marceli), Mojżesz (Zygmunt), Nowach, Szałom, Salomon (Szelomo), Szymon (Simcha), Samuel (Szemoel), Zarach, Zachariasz (Zachar). Używano następujących imion żeńskich (łącznie dwunastu): Chana (Anna), Dewora (Dorota, Domicela), Ester (Stesia, Stefania), Malka (Malwina, Amalia), Menucha (Mina, Mincia), Nesia (Nechama), Rachel (Helena), Ruchama (Janina), Ryfka (Lina, Rebeka, Regina, Róża), Sara (Sabina), Szełomit (Zofia) oraz Binia (Bincia - być może jednak jest to zdrobnienie od Sabiny-Sary?).
Najpopularniejsze imiona męskie (zarejestrowano 276 narodzin chłopców w l.1830-1969) to:
Samuel (43 razy, w tym 3 razy jako drugie),
Mojżesz (26 razy)
Józef (26 razy, w tym 2 jako drugie)
Izak (23 razy, w tym 3 jako drugie)
Szymon (20 razy, w tym 5 jako drugie)
Najpopularniejsze imiona żeńskie (w wyżej podanym okresie zarejestrowano 235 narodzin dziewczynek) to:
Sara/Sabina (35 razy)
Szełomit (25 razy)
Malka/Malwina/Amalia (24 razy)
Menucha i Ester (po 23 razy)
Najrzadziej nadawane imiona to Dawid (1 raz), Beniamin (2 razy), Nesia (6 razy).
Ponieważ ściśle przestrzegano zasady nadawania imion po nieżyjących krewnych, pewne imiona były częściej spotykane w pewnych rodzinach niż w innych:
ABRAHAMOWICZ
– Samuel 7, Izak 7, Mojżesz 6; ani razu Jehuda, Simcha tylko 2. Jedyny Dawid;
– Malka i Sara po 5 (brak wyraźnych preferencji); ani razu Rachela;
ESZWOWICZ
– Samuel 9, Eszwa i Izak po 5; ani razu Szałom; Beniamin – 1 wypadek (po krewnym matki pochodzącym jednak nie z Halicza, a z Łucka)
– Sara/Sabina 9, Salomea 6, Nesia 3, ani razu Ryfka;
ICKOWICZ
– Samuel 5, Eszwa 4; ani razu Mordechaj, Zarach, Zachariasz, Jakub
– Ruchama 5, Mina 5; ani razu Ryfka, Chana;
LEONOWICZ
– Szymon/Simcha 8, Samuel 9 (2 jako 2.), Abraham 6 (1 jako 2.), ani razu Jehuda, Nowach, Szałom, Zarach;
– Sara 7, Malka 6, Mincia 5, Ruchama 1, ani razu Rachela, Chana;
MORTKOWICZ
– Mojżesz 5, Józef 4, Mordechaj-Szałom 3, ani razu Abraham, Jakub, Juda, Leon, Nowach, Zachariasz;
– Malka, Sara, Szełomit po 3, ani razu Ruchama;
SAMUELOWICZ
– Józef 4, Zachariasz 2, ani razu Jakub, Leon, Mordechaj/Marek, Szałom;
– Dewora/Dorota/Domicela 5, Rachela i Sara po 3;
SZULIMOWICZ
– Samuel 8 (1 raz jako 2), Mojżesz i Eszwa po 5 (1 raz jako 2.), Józef 5, ani razu Jakub, Jehuda;
– Ester 6, Ryfka 5, Szełomit 5, Anna 4;
(Tekst :Anna Sulimowicz)
---
1. I. Jurchenko, O. Kefeli, N. Jurchenko, O. Beregovskij "Karaimskie kladowyšče bila Halyča. Katalog nadmohylnych pamiatnikiw", Lviv - Halyč 2000
2. Coraz mniej liczni, niestety - obecnie w Haliczu mieszkają zaledwie dwie osoby, w sumie halickich Karaimów pozostało nie więcej jak 12 osób.
3. Tak ten zwyczaj interpretowała Janina Eszwowicz.
4. Po I zaborze w 1772 r. władze austriackie wprowadziły w Galicji Wschodniej obowiązek przyjęcia nazwisk przez Żydów (i Karaimów), potwierdzony kolejnym aktem w 1787 r. Karaimi haliccy przyjęli nazwiska utworzone od imienia ojca - co wyraźnie widać w drzewach genealogicznych (imię ojca osoby, która w momencie nadania nazwisk była głową rodziny). Mogło się też wtedy zdarzyć, że dorosły bratanek miał inne nazwisko niż jego stryj - każdy przyjął je po swoim ojcu.
5. I. Jurchenko i inni, "Karaimskie kladowyšče bila Halyča. Katalog nadmohylnych pamiatnikiw", Lviv - Halyč 2000 s. 26 - nagrobek Tynci Eszwowiczowej z Nowachowiczów z częścią epitafium w języku polskim.
Karaimi z Łucka.
Dokładna data osiedlenia się Karaimów w Łucku nie jest znana. Być może Karaimi pojawili się tam w XIII w., w tym samym czasie, co mówiący tymże dialektem ich rodacy z Halicza. Miejscowa tradycja wiąże jednak ich przybycie, podobnie jak w Trokach, z osobą Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda. Jak podawał karaimski uczony z Łucka, Mordechaj Sułtański (1773–1863), książę miał osiedlić na prawym brzegu rzeki Styr, naprzeciwko twierdzy, w miejscu zwanym Krasna Góra sto sprowadzonych z Krymu rodzin. Łuccy Karaimi trudnili się handlem, byli rzeźnikami, młynarzami, karczmarzami, a w XIX i XX w. także urzędnikami. Mieszkali głównie na biegnącej wzdłuż rzeki ulicy Karaimskiej, której nazwa pojawia się po raz pierwszy w 1561 r. Co najmniej od początku XVI w. posiadali swoją świątynię, a także cmentarz.
W chwili wybuchu I wojny światowej w Łucku mieszkało ponad 100 Karaimów. W trudne wojenne lata wielu zmarło, wielu nie powróciło z ewakuacji w głąb Rosji. W 1939 r. społeczność liczyła 61 członków. Po II wojnie światowej większość łuckich Karaimów zdecydowała się na wyjazd do Polski. Obecnie w Łucku nie pozostały już żadne materialne ślady ich kilkusetletniej bytności.
Cmentarz karaimski w Łucku istniał do drugiej połowy XX w. Ponieważ po II wojnie światowej gmina karaimska praktycznie przestała istnieć, administracja miejska zajęła teren cmentarza, a na jego miejscu wybudowano bloki mieszkalne.
Kienesa ( świątynia) w Łucku zbudowana w XVIII wieku była interesującym obiektem architektury drewnianej. Miała podwójnie łamany dach, nieduże, dość wysoko umieszczone okna i ganek z daszkiem przy wejściu. Wnętrze świątyni przed I wojną światową zdobiły kolorowe malowidła przedstawiające rośliny i krajobrazy (zob. A. Mardkowicz, Sahyncyna babinecnin, Karaj Awazy 6/1933). Znajdował się tam renesansowy ołtarz (hechał). Spłonęła w 1972 r.
Litewscy Karaimi z Troków.
oczątki osadnictwa karaimskiego w Trokach tradycja wiąże z osobą Wielkiego Księcia Witolda, który u schyłku XIV w. z wyprawy na Krym miał sprowadzić, jak głosi legenda, 383 rodziny Karaimów, które następnie osiedlił jako załogi zamków obronnych w Trokach i w innych miejscowościach wzdłuż granic Księstwa Litewskiego z ziemiami Zakonu Kawalerów Mieczowych.
Najstarszym zachowanym dokumentem dotyczącym karaimskiej społeczności z Trok jest przywilej Kazimierza Jagiellończyka z roku 1441 nadający jej prawo magdeburskie. Karaimi mieli odtąd własnego wójta, który kierował gminą i rozsądzał spory wśród współwyznawców, a odpowiedzialny był jedynie przez księciem i jego sądem.
Według obrachunków pogłównego z 1556 r. Troki zamieszkiwało około 300 Karaimów, a według spisu z 1795 r. – 169. Na zmniejszenie się ich liczebności wpływ miały wojny i epidemie. Z tych ostatnich najstraszliwsza była dżuma z 1710 r., która doprowadziła niemalże do wymarcia trockiej społeczności.
Choć pierwotnym zajęciem trockich Karaimów było rzemiosło wojenne, zasłynęli oni także jako obrotni kupcy cieszący się opinią solidnych i uczciwych kontrahentów. W późniejszych wiekach zajmowali się również rolnictwem i ogrodnictwem – w XIX w. zasłynęli jako hodowcy wyjątkowo smacznych ogórków.
Gmina trocka była także ważnym ośrodkiem życia duchowego Karaimów. Stąd wywodzili się teolog i filozof Izaak syn Abrahama z Trok (1525 – ok. 1586) czy Ezra syn Nisana zwany ha-Rofe (1595–1666), uczony zajmujący się teologią i egzegezą biblijną, matematyką i medycyną – nadworny lekarz Radziwiłłów, a następnie króla Jana Kazimierza.
Po rozbiorach, gdy Troki znalazły się pod panowaniem rosyjskim, wielu trockich Karaimów szukało nowych możliwości w różnych, często odległych regionach imperium. Karaimscy kupcy, urzędnicy, wojskowi, naukowcy prowadzili interesy, zdobywali wiedzę, pięli się po szczeblach kariery w Wilnie, Kownie, Warszawie, Moskwie, St. Petersburgu, Kijowie, Pskowie, a nawet w Charbinie w Mandżurii. Zachowywali przy tym kontakt zarówno z rodzimą gminą, jak też z rodakami z Krymu, z którymi znaleźli się w obrębie granic jednego państwa. W czasie I wojny światowej trockich Karaimów ewakuowano wraz z innymi mieszkańcami w głąb Rosji. Po powrocie musieli odbudować zarówno materialne podstawy bytu, jak i życie społeczno-religijne.
Kienesa w Trokach.
Od XIV wieku znajdowała się w centrum dzielnicy karaimskiej zwanej
Karaimszczyzną. Była wielokrotnie niszczona i odbudowywana – spalona na początku szesnastego wieku, odbudowana w 1533 r., w latach 1727 i 1773 zniszczona, odbudowana i ponownie spalona w 1794 r., odbudowana dzięki łuckim i krymskim Karaimom, po czym ponownie spalona w roku 1812. Po raz kolejny odbudowana w połowie dziewiętnastego wieku, stoi do dziś. Wnętrze podzielone jest na trzy pomieszczenia: hol, nawę główną, w której modlą się mężczyźni i balkon-galerię dla kobiet. Główną nawę zdobi klasycystyczny ołtarz – echał.
Cmentarze w Trokach.
Najstarszy cmentarz karaimski położony jest we wschodniej części miasta na północno-wschodnim brzegu jeziora Tataryszki. Założony został w końcu XIV wieku, czynny był do połowy XX w. Na cmentarz prowadzą dwie bramy: północna z osiemnastego wieku i wschodnia z 1897. W części północnej cmentarza pochowano ofiary epidemii dżumy z 1710 roku. Leżą tam też Ezra ben Nissan (-1666) nadworny lekarz Radziwiłłów i króla Jana Kazimierza, teolog Salomon z Trok (1650-1715), hachani Bogusław Kapłonowski (1806-1898) i Romuald Kobecki (1823-1911).
Nieco dalej na wschód położony jest nowy cmentarz - czynny.
Krymscy Karaimowie.
Słowo Karaimi oznaczało zarówno wyznawców religii, jak i narodowość. Na etnogenezę Karaimów krymskich złożyła się turecka część ludności państwa chazarskiego oraz przybyłe później na te tereny tureckie z pochodzenia szczepy kipczacko-połowieckie. Chazarski kaganat objął południowe terytorium współczesnej Rosji. W IX w. będąc w pełnym rozkwicie kaganat słynął z tolerancji religijnej. Grupa misjonarzy karaimskich przybyła do kaganatu w VIII-X w. i nawróciła na swoją wiarę sporą grupę ludności z plemion tureckich zamieszkujących południowe stepy Rosji i Krymu. W VIII-X w. na skutek działalności misjonarskiej karaimizm (karaizm) rozprzestrzenił się w Mezopotamii, Syrii, Palestynie, Północnej Afryce, dotarł też do Hiszpanii, w Bizancjum, Persji a wśród Chazarów przyjął go sam władca (kagan) Bułan ze swym dworem i hierarchią. Wspólny język, a następnie wspólna religia silnie zintegrowały owe plemiona, aż w końcu wyłonił się z nich naród Karaimów.
Ostateczna krystalizacja form organizacyjno-prawnych dokonała się w VIII wieku n. e. na terenie dzisiejszego Iraku. Głównym założycielem był Anan syn Dawida z Basry (zm. 775 r.), który głosił, że Stary Testament jest tak doskonały, iż nie może być zmieniany, ani niczym też nie uzupełniany.
Podstawy wiary karaimskiej.
Podstawę wiary karaimskiej stanowi Stary Testament, zwłaszcza Dekalog, przy czym zasadą i obowiązkiem każdego Karaima jest indywidualna, niezależna od żadnych autorytetów interpretacja tych tekstów. Nie może być jednak ona sprzeczna z Biblią, w myśl nakazu: "
Niczego nie dodacie do tego, co ja wam nakazuję, i niczego z tego nie ujmiecie, przestrzegając przykazań Pana, waszego Boga, które ja wam nakazuję" (V Mojż.4:2).
Jezus i Muhammad (Mahomet) są uznawani za proroków. W odróżnieniu od judaizmu, chrześcijaństwa i islamu, których podstawą również jest Stary Testament, ale uzupełniony odpowiednio: Talmudem, Nowym Testamentem i Koranem, podstawą religii karaimskiej jest Pięcioksiąg i 19 Ksiąg Proroków, a Dekalog (Dziesięcioro Przykazań) jest zasadniczym kodeksem moralnym i etycznym. Pierwotnych wyznawców karaimizmu charakteryzowała daleko posunięta prostota i ascetyzm. Na ich obrzędowość i prawodawstwo znaczny wpływ wywarł islam. Z niego zapożyczona została doktryna analogicznego porównania prawa, ufność pokładana w wolną wolę człowieka, niektóre dogmaty religijne (kybla) oraz idee (kurban).
Obowiązek nauki był od samego początki wśród Karaimów powszechny. Potrzeba przyswajania języka hebrajskiego miała swoje korzenie w tym, że podstawowym warunkiem wyznawania karaimizmu było samodzielne studiowanie Starego Testament. Korzystanie z tekstów przetłumaczonych nie pozwalało na indywidualną interpretację, gdyż była ona już narzucona przez tłumacza.
W wiekach średnich powstało obszerne piśmiennictwo autorów karaimskich w języku arabskim (choć również i w hebrajskim). Do kręgu tej literatury należą dzieła z zakresu teologii, prawodawstwa i filozofii. Wpływ islamu znalazł również odzwierciedlenie w karaimskiej terminologii religijnej wywodzącej się z klasycznego języka arabskiego.
W 1837 r. na Krymie, dekretem carskim ustanowiono Karaimski Zarząd Duchowny oraz urząd
hachana, który odtąd był duchowym i świeckim zwierzchnikiem całej społeczności karaimskiej. Miejscem jego rezydowania stała się Eupatoria. Trzeba tu dodać, że wszyscy duchowni karaimscy są obieralni i pełnią rolę przewodzących w zbiorowych modlitwach, odprawianych w
kienesach (z arab. kanisa - kościół).
Na liturgię składają się Psalmy i fragmenty innych ksiąg biblijnych, a także osnute na ich kanwie hymny i pieśni religijne różnych autorów. Liturgia karaimska odprawiana jest w języku starohebrajskim oraz w języku karaimskim.
Ołtarz w kienesie był miejscem
najświętszym, sakralnym centrum. Sytuowano go zawsze na
południowej ścianie świątyni. Za nim, za zasłoną w drewnianych puszkach, przechowywano pergaminowe zwoje Tory, którą ze czcią rozwijano i odczytywano przy stole na środku świątyni. Nabożeństwu przewodniczył hazzan ubrany w czarną szatę oraz białą ze srebrnymi i złotymi nićmi narzutę bez rękawów. Na głowie miał kołpak czarny z białym otokiem. Wszyscy mężczyźni z nakrytymi głowami zwracali się ku południowi w stronę Jeruzalem, jak to czynił prorok Daniel.
Dzieje krymskich Karaimów w skrócie
Karaimi na Krymie skupili się wokół twierdzy Czufut-Kale położonej obok Bakczysaraju, siedziby chanów krymskich. Cieszyli się tam dużą swobodą religijną i licznymi przywilejami. Karaimi aktywnie uczestniczyli w życiu chanatu. Byli cenionymi rzemieślnikami i kupcami. Pierwsza na Krymie drukowana książka wyszła w 1731 r. spod prasy karaimskiej, natomiast w 1768 r. chan powierzył Karaimom bicie monet.
Wiele rodzin uzyskało bardzo wysoki status społeczny, otrzymywało przywileje podatkowe i prawo wolnego dostępu do chana. Najwyżej zaszła rodzina
Celebr-Sinami, sprawująca tradycyjne zwierzchnictwo nad społecznością karaimską. Jej wybitnym przedstawicielem był
Abraham Ben Josia Jeruszalmi (1655-1734), z Czufut Kale, który ogłosił dzieło zawierające karaimską koncepcję czytania Pięcioksięgu. Z rodziny tej wyszedł również słynny przywódca Karaimów
Beniamin Samuel Aga (zm. 1824).
Przez stulecia współżycia z Tatarami Karaimi ulegli częściowej asymilacji (szczególnie pod względem języka oraz trybu życia), ale w Czufut Kale zachowali swoją autonomię (Czufut Kale znaczy dosłownie "Żydowska Twierdza").
Caryca Katarzyna, która podbiła chanat krymski w 1783 r., uznała i potwierdziła prawa tego ludu, co uczynili również jej następcy.
Po przybyciu Rosjan, jednakże, wielu Karaimów zostało przesiedlonych do miast, gdzie zetknęli się z wpływami innych grup ludności. Ponadto w latach 1800-1830 wielu Karaimów wyjechało do nowo wznoszonych ośrodków w południowej Ukrainie i Przedkaukaziu. O tym, że społeczność karaimska cieszyła się szacunkiem, świadczą uwagi szkockich misjonarzy Bonar i McCheyne: "Karaimi są bardziej szanowani od Żydów, uważani za ludzi inteligentnych, z charakterem, o czystych obyczajach. Są faworyzowani przez rząd".
Druga połowa XIX w. to czas działalności najwybitniejszych reprezentantów narodu karaimskiego. Byli to Abraham
Ben Josef Salomon Łucki, od 1835 hacham Eupatorii;
Nachman Ben Salomon Balowicz, jeden z liderów społeczności karaimskiej na Krymie;
Abraham Firkowicz -najsłynniejszy karaimski uczony. W 1839 roku jego patronem został generał-gubernator Michaił Woroncow, który pomógł Firkowiczowi zorganizować ekspedycję dla poszukiwania ksiąg karaimskich na Krymie i Kaukazie. W Czufut Kale znaleziono
rękopiśmienną Biblię z 916 roku.
Dzięki Firkowiczowi w Bibliotece Imperatorskiej powstała unikatowa w skali światowej kolekcja, a dwór cesarski odwdzięczył się uczonemu zniesieniem dla Karaimów ograniczeń stosowanych wobec ludności żydowskiej. Kolejne wielkie postaci to
Eliahu Kazaz, poeta i działacz szkolny;
Sabbataj Eliahu Mangubisze Pampulow, burmistrz Eupatorii oraz hacham Krymu;
Michael Kazaz, wybitny malarz i grafik. Do grona wielkich Karaimów należy jeszcze dodać
Salomona Krym, który był wielkim posiadaczem ziemskim, założycielem Uniwersytetu Taurydzkiego w Sewastopolu i premierem drugiego rządu Krymu (1918-1919).
Prawdziwej próbie karaimska tożsamość wyznaniowa i etniczna została poddana dopiero w latach komunizmu. Od czasów Stalina Rosja stosowała politykę intensywnej rusyfikacji. Świątynie karaimskie, tak jak wszystkie inne, zamknięto lub przerobiono na spichlerze. Zakazano odprawiania nabożeństw. Ilość Karaimów krymskich zmniejszyła się dziesięciokrotnie w latach 1917 - 1989. Mimo to Karaimi z tej próby wyszli obronną ręką.
Ich liczbę na Krymie szacuje się na 800- 1100. Skupiska karaimskie na Krymie są stosunkowo niewielkie: w Symferopolu żyje 259 Karaimów, w Eupatorii 90, w Teodozji 70, Sewastopolu 60, Jałcie 30.
Dziś Karaimi odbudowują swoje świątynie w Eupatorii i starają się o odrodzenie wielowiekowej bogatej tradycji.
Teraz zapraszam na krótki fotoreportaż. Oto fotografie katedralnej kienesy w Eupatorii na półwyspie krymskim, pieczołowicie odnowionej przez tamtejszych Karaimów.
Portyk renesansowy kienesy w Eupatorii.
Pałac Winogronowy w Eupatorii
Wnętrze Wielkiej Kienesy Katedralnej.
Ogród w kienesie.
Dziedziniec Modlitwy.
Zachodnia fasada Wielkiej Kienesy.
Wnętrze Wielkiej Kienesy.
Rytualny pałacyk.
Zegar słoneczny.
( w fotoreportażu wykorzystano materiały ze strony-http://zabytki.in.ua/ru/923/karaimskie-kenasy)
Główne wejście do Wielkiej Kienesy.
O tradycjach i obrzędach karaimskich.
Dorobek kulturalny Karaimów posiada dużo charakterystycznych elementów, ale to w szczególności podtrzymywanie tradycji narodowych sprawiło, że Karaimi zachowali swoją tożsamość narodową. Pomimo wielu przeszkód, które spotykali na swojej drodze w biegu historii, udało im się zachować swoje najważniejsze tradycje.
Karaimi często świętują. Obchodzą Święto Paschy na pamiątkę ucieczki Izraelitów z Egiptu. Jedzą wtedy wyłącznie niekwaszone pieczywo. Zielone Świątki celebrują siedem tygodni później dla upamiętnienia nadania Prawa Mojżeszowi na górze Synaj. Kobiety przystrajają wtedy domostwo tatarakiem i gałązkami młodych brzóz. Mają też surowy Dzień Odpuszczenia Grzechów, podczas którego nie jedzą, nie piją, proszą się wzajem o wybaczenie przewinień i odprawiają modły w kienesie.
Bardzo uroczyście celebrują kluczowe momenty ludzkiego życia takie jak: zaślubiny, narodziny, śmierć. Bardzo długo przestrzegali Karaimi zasady endogamii- małżeństwa zawierali we własnej grupie narodowej. Być może dzięki tej regule ocalili własny języki i niepowtarzalną tradycję, ale nie zdołali pomnożyć swojego narodu. Dopiero w połowie XIX wieku pojawili się między nimi obcy etnicznie współmałżonkowie.
Karaimskie śluby
Ceremonia ślubna jest obchodzona przez Karaimów niezwykle uroczyście. Pannie młodej, przed pójściem do kienesy rozplata się włosy i śpiewa pieśni, zakładając welon, a młodego naciera się winem. Oboje spotykają się przed świątynią, w której hachan zakłada im obrączki i udziela błogosławieństwa. Potem przy plackach weselnych - orowajach, baraninie i winach bawi się do późnej nocy. Karaimi mówią przy tym: ,,
prawdziwe wesele - ile gości, tyle baranów zarżniętych".
Narodziny
Utarł się wśród Karaimów zwyczaj nie wymieniania imienia dziecka przed narodzinami i tydzień po nich, aż do uroczystego nadania imienia w kienesie. Gdy urodzi się dziewczynka, w kenesie wymawia się jej imię oraz specjalne błogosławieństwo (kutlamach), Kiedy rodzi się chłopiec, obrzęd jest bardziej rozbudowany. Ośmiodniowi chłopcy przechodzą obrzezanie - niegdyś, jeśli głośno dziecko przy tym krzyczało, wróżono mu długie życie. W przeszłości chłopcom nadawano imiona starotestamentowe, a dziewczynkom tureckie (np. Ałtyn - złoto.)
Pogrzeb
Przy zmarłym karaimska rodzina czuwa aż do dnia pogrzebu. Bliscy nieboszczyka nie mogą niczego robić - jedzenie przynoszą im dalsi krewni. Istnieje zwyczaj palenia tylu świeczek, ile członków rodziny opłakuje zmarłego. Po pogrzebie wszyscy rytualnie obmywają ręce. Podczas stypy hazzan modli się nad kielichem wina, z którego potem wszyscy nadpijają łyk, a dopiero wtedy wnoszone jest jedzenie.
Karaimi bardzo czczą miejsca pochówku. Nie usuwają z nich niczego, szczególnie bujnej roślinności i drzew. Jeżdżą się modlić na cmentarze w miejscowościach,
w których od dawna już ich nie ma, ale są ich zmarli. Szczególnie święty jest dla nich cmentarz w Dolinie Józefata w Czufut- Kale, do którego przez wieki zawozili swoich umarłych z Litwy i Rusi, aby ich pochować obok kości przodków, pośród wielkich od wieków nieścinanych dębów. Jeżeli nie mogli przywieźć tam swoich bliskich, to stawiali na tym cmentarzu specjalny kamień upamiętniający zmarłego.
Karaimski strój.
Karaimi zwykli mawiać, że liście upiększają drzewa, a strój człowieka,a ich stroje rzeczywiście cechowały się podobnie imponującą jak u Tatarów estetyką. Tradycyjny ubiór Karaimów krymskich miał wschodni styl. Obecnie można go oglądać w muzeach Sankt Petersburga i Moskwy oraz Trokach na Litwie.
Strój męski składał się ze spodni, 2 koszul, długiego, prążkowanego kaftana z prostym kołnierzykiem, oraz klamrami na piersi od szyi do tali. Talię Karaimi obwiązywali plecionym pasem. Na kaftan nakładali narzutkę z rękawami lekko poniżej łokcia. Często zakładali jeszcze jeden, sięgający do pięt, wierzchni kaftan. Zimą na taki komplet zakładali jeszcze kożuch. W przeszłości mężczyźni golili głowy i brody, ale nosili wąsy. Tylko starsi mężczyźni nie golili się. Okryciem głowy była okrągła, niewysoka czapka z baraniej wełny. Na Krymie nazywano ją Karaimką. Okrycie głowy było najbardziej charakterystycznym elementem wśród Krymskich Karaimów i zachowało się do dnia dzisiejszego, szczególnie wśród starszych. Odzież odświętna była szyta z dużo droższych materiałów niż odzież codzienna i miała zazwyczaj jasne kolory. Ponadto często upiększano ją srebrem i złotem wyszywając narodowe ornamenty.
Strój żeński składał się z koszuli, długiej do pięt sukni, sięgającej talii krótkiej bluzeczki z szerokimi, rękawami niżej łokcia, oraz wierzchniego kaftana. Na piersi bluzeczka była dekorowana różnokolorowym ornamentem, perłami i monetami. W domu Karaimki często też zakładały szarawary. Jakość materiału odzieży wierzchniej zależała od zamożności domu. Suknię obwiązywał pas z srebrnymi klamrami. Karaimki zazwyczaj ubierały się w kolory ciemnoniebieski, ciemnozielony, kawowy. Sukienki świąteczne miały jaśniejsze kolory, zazwyczaj były czerwone. Głowę Karaimek dekorowała okrągła niewysoka czapeczka, a od góry zdobiła ją koronkowa narzutka wyszywana złotem i srebrem, z frędzlami. Sposób uczesania Karaimek pozwalał odróżnić kobietę zamężną od panny. Mężatki zostawiały na skroniach wypuszczone loki.
Odzież świąteczna była bardzo droga, szyta z najlepszych materiałów oraz wyszywana złotem, srebrem i perłami. Z tego powodu stroje takie były przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Karaimski folklor.
Jedną z najstarszych form folkloru jest magia. Od zamierzchłych czasów Karaimi interpretowali sny oraz przeróżne zjawiska natury. Co ciekawe, przewidywali też przyszłość na podstawie szczypiących części ciała. Jeśli ktoś odczuwał ból w lewej stopie miało to wróżyć mu długą podróż. Jeśli natomiast szczypało prawe nozdrze symbolizowało to szczęście oraz spełnienie marzeń.
Kolejnym ważnym elementem folkloru były karaimskie przysłowia oraz powiedzonka. Zbiór przysłów Karaimów krymskich został zebrany w jeden zbiór i wydrukowany, po raz pierwszy w 1896 roku. Karaimskie przysłowia, tak jak ma to miejsce też wśród innych narodów, są odbiciem narodowych wartości. To w nich zalety ludzkie są chwalone, wady zaś potępiane. Oto kilka przykładów:
Toj ašty-sioz artty (Koniec wesela, więcej plotek),
Az ašym-tynč bašym (Ten, kto mało posiada- ten ma spokojny umysł),
Bart jeri - bart jemi (Jeśli masz ziemię, będziesz miał też jedzenie).